Witajcie serdecznie! :)
O olejkach do zmywania makijażu słyszała już chyba każda z nas, o metodzie OCM też było głośno, a dwufazowe płyny do demakijażu, składające się z olejowej części w łazience gościła większa część damskiej populacji ;) Temat szeroki i obejmujący swoimi olejowymi łapkami całe tabuny produktów i specyfików. Dziś będzie o jednym z nich, o olejku do demakijażu firmy Missha - Flower Bouquet Cherry Blossom Fresh Cleansing Oil. Nazwa długa jak Mur Chiński, ale cóż - marketing to marketing - produkt trzeba jakoś chwytliwie nazwać ;)
Kiedyś w rozmowie z Lipstick And Kids uświadomiła mnie Ona, że mleczko do demakijażu, płyn micelarny i mycie twarzy żelem często nie jest wystarczające do pozbycia się silikonów z produktów makijażowych ze skóry. Jako zawodowa panikara, widząc oczami wyobraźni horrendalne silikonowe warstwy na cerze i duszącą się pod nimi skórę, pobiegłam do komputera, spędziłam kilkanaście minut na ebay'u i kliknęłam ten oto olejek, który podziwiacie na zdjęciach. Doszedł do mnie z Singapuru w niecały tydzień [ Poczto Polska - ucz się! ] i od razu został wypróbowany. Kosztował około 12$, co w przeliczeniu dało troszkę ponad 40 zł, a przesyłka była darmowa. Za tę cenę otrzymujemy 150 ml olejku do demakijażu.
Missha Cherry Blossom Fresh Cleansing Oil znajduje się w poręcznej, smukłej plastikowej butelce z pompką, która sięga samego dna, więc liczę na to, że nie będzie problemu z wydobyciem olejku do samego końca użytkowania. Pompka działa sprawnie, można ją na czas podróży zablokować dołączoną zatyczką - sprawdziłam, nic się przy przewożeniu nie wylewa. Zamówiony olejek przychodzi do nas w kartoniku, na którym są nawet nadrukowane informacje po angielsku! :) Jest data produkcji, termin przydatności po otwarciu i skład.
Podoba mi się uroczy design olejku. Nadrukowane na przezroczystej butelce różowe kwiatki wyglądają ładnie i cieszą oko - lubię takie detale :) Ten sam wzór jest na pudełeczku. Z serii Flower Bouquet Missha wypuściła jeszcze dwa inne olejki - konwaliowy i irysowy, które mają równie ładne opakowania, w kolorach zielonym i fioletowym [ możliwe, że kiedyś i one zawitają u mnie :) ]. Olejek ma zapach, ale jest on zupełnie nienachalny, podczas aplikacji prawie w ogóle go nie czuję. Jest lekki, kwiatowy.
Olejek oczyszczający Missha jest piekielnie wydajny. Wróćcie teraz proszę do pierwszego zdjęcia w poście i zobaczcie, ile go zużyłam. Zgadniecie, ile mi zajęło zużycie takiej ilości? Miesiąc! Równy miesiąc :) Olejku używam codziennie od 16 grudnia. Nieźle, prawda? Wróżę, że Missha Cherry Blossom Fresh Cleansing Oil będzie ze mną jeszcze około 4 miesięcy. Wynik naprawdę świetny, jak na stosunkowo małą pojemność [ 150 ml ].
Jak używam olejku? Najpierw zmywam oczy płynem micelarnym lub mleczkiem do demakijażu Caudalie [ Missha i z oczami sobie świetnie radzi, ale niestety pozostawia mgiełkę na oczach ], potem wyciskam trochę olejku na palce i rozsmarowuję na twarzy, w miarę potrzeby dokładając kolejną porcję. Masuję twarz przez chwilę, potem zwilżam ręce i masuję dalej - olejek zamienia się w delikatną piankę, taką jakby emulsję. Wszystko zmywam z twarzy wodą i przystępuję do mycia żelem. Proste, prawda? Olejek nie zostawia żadnej tłustej czy lepkiej warstwy na skórze, zmywa się wodą w 100%.
Missha Cherry Blossom Fresh Cleansing Oil świetnie rozpuszcza wszelki makijaż - od kredek do oczu, eyelinerów, tuszu do rzęs, przez podkład, puder, krem BB itd. Odkąd zaczęłam używać olejku zauważyłam, że po całkowitym demakijażu i myciu twarzy pielęgnacja [ kremy, olejki, serum ] wchłania się szybciej, a i niedoskonałości pojawia się odrobinę rzadziej i mniejsze. Używam olejku również w dni, kiedy nie mam na sobie makijażu, ale chcę porządnie zmyć wszelkie zanieczyszczenia i filtr przeciwsłoneczny z twarzy.
Skład olejku do demakijażu Missha niestety daleki jest od naturalności i już na drugim miejscu ma parafinę [ nie wiedziałam tego przed zakupem, bo nie mogłam znaleźć składu, sierota ze mnie ;) ]. Są też ekstrakty z wiśni japońskiej, rododendronu i kamelii japońskiej. Nie zauważyłam jednak żadnych negatywnych skutków używania tego olejku z parafiną, choć bałam się tego na początku. Wychodzi jednak na to, że taki maksymalnie minutowy kontakt olejku z moją skórą nie ma żadnego wpływu na jej stan :) Sprawdzałam też skład olejku myjącego z Sephory przy ostatniej tam wizycie - ich olejek ma parafinę na pierwszym miejscu.
Ja z olejku Missha Cherry Blossom Fresh Cleansing Oil jestem bardzo zadowolona i z chęcią sięgam po niego przy codziennym demakijażu - łatwa i wygodna aplikacja, ciesząca oko buteleczka i świetne działanie przemawiają na jego korzyść. Z chęcią w przyszłości wypróbuję inne warianty z tej serii :)
Jak jest u Was?
Stosujecie olejki myjące?
Macie swoje ulubione? :)
P.S. Od kilku dni możecie znaleźć mojego bloga na Facebook'u. Tak, przełamałam się i założyłam tam stronę. Nie obyło się bez kilku perypetii, ale na szczęście Narzeczony informatyk wszystkiemu zaradził i jeszcze mi zrobił takie ładne okienko w pasku bocznym, widzicie? :) Serdecznie zapraszam do dołączenia. Będzie się działo! Już wczoraj oglądać można było moją stopę i zdechłego psa, dziś moją twarz - emocje sięgają zenitu! ;)
Ja miałam olejek myjący z Biochemii Urody, świetnie się spisywał :)
OdpowiedzUsuńIdę Cię lajkować :D
Luthienn, był równie wydajny?
UsuńIdź! :)
Uwielbiam olejki myjące :) a od czasu PreCleanse przechodzę na nowo objawienie :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się sprawdził :) Mnie do azjatyckich cudów nie ciągnie od tej strony, za to mam na oku olejek Kanebo jak tylko wykończę to co mam. O dziwo nieźle wspominam też rumiankową propozycję z TBS i dała radę z demakijażem, bez szczypania! łącznie z oczami. Nawet nie pytaj jak do tego doszło, bo sama z siebie nie posunęłabym się do takiego kroku :D
Znalazłam Cię na FB już wcześniej i nic nie powiedziałaś, foch :P
Ja dopiero poznaję ten olejkowy świat, ale czuję, że zadomowię się na dobre :)
UsuńMnie z kolei do azjatyckich cudów cięgnie bardzo mocno, już szykuję się do kolejnego zamówienia :) Ten rumiankowy krem również mnie niteresuje, może kiedyś go dołapię, interesuje mnie również ten balsam oczyszczający Take The Day Off z Clinique.
Teraz jestem ciekawa przez Ciebie! Opowiadaj ;)
Cieszę się ogromnie :* Nie powiedziałam, bo byłam w trakcie ogarniania, wybacz ;) :*
Ja musiałam trafić na odpowiednie, bo choć zaliczyłam przygodę z BU to nie końca było to... Potem apteka, ale nadal niedosyt. No i na mojej drodze stanął PreClenase a potem Kanebo i... Eureka! :D
UsuńBędę pisać o nim u siebie, zasłużył na mini recenzję :) więcej nie zdradzę. Pojawi się wątek procentowy w tle :)))
A czemu BU Ci nie przypadł do gustu? Bo myślałam nad nim.
UsuńWątek procentowy? Coś przeczuwam, że mamy podobnie ze zmywaniam makijażu po imprezie, tak? Choćby się świat walił, a ja była po spożyciu ponad miarę, makijaż muszę zmyć! Nigdy jeszcze nie poszłam spać bez zmycia twarzy ;)
nie wiem jak to jest, ale parafina zawarta w azjatyckich kosmetykach nie wpływa niekorzystnie na stan mojej cery, a ta z europejskich juz tak. zagadka.
OdpowiedzUsuńja do demakijażu twarzy używam olejku dwufazowego, którym zmywam oczy;) i się sprawdza. nie oznacza to, że pogardziłabym taką zgrabną misshą. co to to nie;) całe szczęście, że nie ogarniam ebaya, bo to byłby krach ostateczny dla mojego portfela.
Callofbeauty, u mnie parafina w kremach czy podkładach potrafi zrobić krzywdę, ale w specyfikach nakładanych na krótko nie ma tego problemu :)
UsuńJaza dwufazami nieszczególnie przepadam, do oczu preferuję micele :)
Moja Droga, ebay jest prostszy niż myślisz! Spróbuj ;)
Słonce mnie potrafi zapchać nawet deszcz;) Ale teraz tak myślę, że troche skłamałam, bo nieprzyjemności miałam z bb kremem skin79;) ups. przepraszam. zapomniałam, bo dawno było;)
UsuńŻaden micel nie domywa mi tuszu, więc dwufaza u mnie jest koniecznością.
m. do ebya podchodziłam tysiące razy, ale za bardzo między nami iskrzy. dałam spokój. kupuje na allegro;)
Haha, wybaczę ;) Mnie też niektóe kremy BB azjatyckie potrafią zapchać, dlatego cieszę się zawsze z próbeb, bo w ciemno nie lubię ich kupować :)
UsuńAllegro ma mniejszy asortyment, więc bezpieczniejsze dla portfela jest... trochę ;)
Ja baaardzo lubie olejki od shu uemura. Teraz przyszlo moje azjatyckie zamowienie i zaczelam uzywac. Mam tam min olejek :-)
OdpowiedzUsuńNie miałam styczności z Shu Uemurą jeszcze, może kiedyś :)
UsuńMasz czas na pewno. Ten Twoj olejek wydaje sie byc bardzo ciekawy :-D
Usuń:) Missha jest bardzo fajna, zupełnie nie żałuję zakupu :)
UsuńI dobrze :-D a gdzie ja zakupilas jesli mozna spytac?
UsuńIreno, kupiłam na ebay'u :) Zawsze tam się zaopatruję w azjatyckie kosmetyki i jeszcze nie miałam żadnej wpadki - wszystko dochodzi w miarę szybko, bez obrażeń transportowych i zawsze dostaję próbki.
UsuńJa tam miałam kiedyś specjalną piankę do zmywania kremów BB. Była ok, ale chyba jednak bardziej ufałabym właśnie olejkom, chociaż.. Kupiłam ostatnio Aleppo i nie oddam za żadne skarby ! :D Nic tak szybko i bezboleśnie nie zmywało mi makijażu, a dodatkowo skóra zostaje nawilżona.
OdpowiedzUsuńUwielbiam azjatyckie (szczególnie koreańskie) produkty, ale czasem pod nosem też można trafić na fajne, a całkiem niepozorne kosmetyki (o ile mydło można nazwać kosmetykiem ;))
Zastanawiałam się kiedyś nad taką pianką dedykowaną kremom BB, ale w końcu nie kupiłam, też chyba bardziej ufam olejkowi :) Miałam kiedyś kawałek Aleppo, ale u mnie tak sobie się sprawdzało - makijażu nim nie zmywałam.
UsuńJa ostatniowłąśnie mam fazę na azjatyckie kosmy :D Nie wykluczam jednak naszych, bo masz rację - często można znaleźć cuda :)
Dobrze, dobrze, że Cię wzięło na takie kosmetyki, znowu będę miała co podglądać :D
UsuńU mnie szykują się powoli 2 recenzje kremów BB (w porywach do trzech) i kilka maseczek dostępnych u nas :))
Haha, zapraszam :)
UsuńJa się ostatnio zakochałam w próbce kremu BB z Tony Moly - Expert BB Cream i za niedługo na pewno go kliknę :) Chętnie poczytam też o bebikach u Ciebie!
Ostatnio polubiłam olejek do kąpieli, ale na twarz jeszcze się nie odważę zastosować. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńMargotko, spokojnie, wszystko przyjdzie z czasem :D
UsuńAle za to masz buziaka za polecenie Caudalie. Ostatnio nabyłam wodę rozświetlającą i fluid matujący. Woda sprawuje się wyśmienicie, a fluid... cóż, po nowych lekach już nie cierpię z powodu przetłuszczania cery, ale musiałam wypróbować. Jak na kosmetyk, który ma przeciwdzialać błyszczeniu, jest wyjątkowo łagodny dla skóry. Nieźle spisuje się pod makijażem.
UsuńNo i wpadłam, na pewno kupię więcej produktów Caudalie! :)
O widzisz! Bardzo się cieszę, że jesteś zadowolona!:)
UsuńMoim zdaniem woda rozświetlająca to trochę pic na wodę, bo ja działania żadnego nie odnotowałam, ale zapach ma świetny przynajmniej :) Fluidumatującego nie miałam, ale podejrzewam, że ma równie lekką formułę i działanie jak sorbet nawilżający, który uwielbim :)
Będę czekać na Twoje recenzje! :)))
Nie, od olejków trzymam sie z daleka - nie chce mi się z nimi babrać, o nie.
OdpowiedzUsuńLil, to wcale nie jest takie straszne! ;)
UsuńTa parafina mnie trochę wystraszyła, mam wrażenie, że oczyściłby mi twarz z silikonów, a potem zapchał pory parafiną.. Sama nie wiem..
OdpowiedzUsuńNo właśniee nie zapycha, a ja mam skórę skłonną do tego :)
UsuńJaka śliczna szata graficzna, urzeka mnie ten olejek na niego patrzę :) Nie używam żadnego olejku, ale jestem taką panikarą jak Ty i chyba spróbuję również tej metody :) A myślisz, że z naszych rodzimych olejków to musi być jakiś taki specjalny do tego celu, czy można spróbować jakiegoś np. z Alterry albo coś podobnego? Przyznam szczerze, że jestem zielona w tym temacie :/
OdpowiedzUsuńForeverglam, pewna nie jestem, ale wydaje mi się, że z takich zwykłych olejków to można zrobić jedynie mieszankę do OCM, a to trochę inaczej przebiega. Wiem jednak, że Biochemia Urody ma własny olejek myjący, Sephora i MAC również :)
UsuńFajny, ale ja ostatnio zakochałam się w Cethapilu, bo dopiero go odkryłam jak już wszyscy zapomnieli o nim. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBisiu, mnie Cethapil jakoś nigdy nie przekonywał, ale ważne, że Tobie służy i się sprawdza :)
UsuńNa razie poznałam olejek Ziaji, ale bardzo mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńJa za Ziają jakoś nie przepadam, ale może i ich olejku spróbuję kiedyś :)
UsuńŚliczny ma design no i ja uwielbiam takie zagraniczne perełki. Olejku do demakijażu w sumie nigdy nie miałam, ale muszę bliżej zapoznać się z tą teroią jakoby zwykły demakijaż plus żel nie zmywał wszystkiego :) Trochę nie chce żeby to była prawda i okazało się, że i tak mam "coś" na buzi :)
OdpowiedzUsuńOj tak, szata graficzna jest przeurocza :)
UsuńJa tam na wszelki wypadek wolę stosować olejek, na zasadzie, że przezorny zawsze ubezpieczony ;)
Jeszcze nigdy nie stosowałam olejku do demakijażu. Używam płynu micelarnego oraz pianki.
OdpowiedzUsuńTen olejek rzeczywiście cieszy oko i wygląda bardzo kusząco :)
Justynko, u mnie micel i pianka również pomagają, ostatnio stawiam na demakijaż wieloetapowy :)
UsuńCiekawa sprawa :) Osobiście stosuję micel i piankę.
OdpowiedzUsuńInfinity, jak pisałam wyżej, u mnie ostatnio demakijaż przebiega wieloetapowo i bardzo sobie chwalę takie działanie. Najpierw zmywam oczy micelem, potem w ruch idzie ten olejek, następnie myję twarz żelem, na końcu jeszcze tonik :)
UsuńCzytałam, czytałam :) Co do toniku to miałam kilka, ale żaden mnie nie porwał. Czaję się teraz na tonik PAT&RUB.
UsuńOj, ja też mam na niego chętkę, może kiedyś go dorwę :)
UsuńJa używam micela z biedronki :) nie miałam jeszcze żadnego olejku :)
OdpowiedzUsuńMicel z Biedronki to także mój ulubieniec :)
UsuńCiekawie to wygląda, nie używałam jeszcze olejku do mycia twarzy.
OdpowiedzUsuńAnito - wszystko przed Tobą :)
UsuńOlejek do twarzy u mnie to już wyszły level.... :D
OdpowiedzUsuńPoszłam i polubiłam Cię - masz na dobry początek. :D
Miało być wyższy level :D
UsuńCzemu wyższy? Nie przekonuje Cię?
UsuńOch, dziękuję! :D
Ja nadal nie mogę wykończyć mojego myjadła Etude House - wprawdzie nie jest to olej ale zawiera sodę i jest prawdziwym rozpuszczalnikiem ;) W kolejce czeka zmywacz do BB z Face Shop'u ale kiedy się doczeka, to trudno mi oszacować :P
OdpowiedzUsuńNie uważasz, że to okropne ilu kosmetyków trzeba użyć do oczyszczenia skóry? Mnie to czasami przeraża :P
Mówisz o Baking Powder Foam? Mam sporą odlewkę tego produkty, użyłam na razie 2 razy, ale fajowy jest :)
UsuńOj tak... Ale przynajmniej potem możemy się cieszyć piękną i zadbaną skórą i za lat kilka [ naście ] będziemy piękniejsze od rówieśniczek :D
Dokładnie o nim mówię :) Mam go już prawie rok (!) i nadal się nie skończył XD
UsuńJa mam nadzieję, że te wszystkie zabiegi naprawdę dadzą efekty - np. moja mama regularnie mnie straszy, że zniszczę sobie skórę tymi wszystkimi kosmetykami :P
O, wow, serio? O.O Nieźle!
UsuńTaaaak, pamiętam, jak moi rodzice też mi tak mówili ;P Niby wcześniej ludziom wystarczało i mydło, ale po co się ograniczać, skoro mamy tyl fajnych kosmetyków? Poza tym ja naprawdę uważam, że dbanie o skórę nam się za kilka lat odpłaci z nawiązką :)
Mam jeszcze olejek z BU fajny jest nie mam zastrzeżeń :)
OdpowiedzUsuńŚlicznotkowany jest taki cały Twój koreański kolega :)
Świeczuszka odpalona jak się sprawuje ?:)
Myślałam też o wypróbowaniu tego z BU, ale Hexx coś pisała, że jej nie spasował...
UsuńŚlicznotkowaty, zdecydowanie - uwielbiam używać łądnych kosmetyków, taka sroka ze mnie ;) Apropos - jak Twoje stópki? :D
Świeczuszka przeurocza :* Niestety prawie wcale nie pachnie, ale przynajmniej jest klimatycznie i myślę sobie o Tobie :D
Zmywanie makijażu olejkiem jakoś do mnie nie przemawia. Mam chyba uraz po płynach dwufazowych, które zostawiały tłustą powłokę na buzi. Dobrze, że mój żel radzi sobie w stu procentach z domyciem wszystkiego :) Masz ode mnie lajka na FB i ide oglądać coś tam nawrzucała :D
OdpowiedzUsuńJustyno, przy tym olejku tłustej powłoki nie ma, ale wiem o czym mówisz i rozumiem Twoje obawy. Nic na siłę :)
UsuńZapraszam :)
od dawna jestem zakochana w olejkach myjących. uwielbiam te z Biochemii Urody :)
OdpowiedzUsuńBU jeszcze nie próbowałam, może kiedyś :)
UsuńWizualnie bardzo mi się podoba,ach ten róż i kwiatuszki :D Nigdy nie myłam twarzy olejami,ale po tym poście czuję się przekonana i jeśli po tygodniu nadal będę,to może i zgłębię temat ;)
OdpowiedzUsuńPrzekonuje opakowaniem, prawda? :)
UsuńRozumiem, musisz przemyśleć, czy to Ci jest naprawdę potrzebne ;)
Jakoś nigdy nie mogłam się przekonać do zamawiania azjatyckich kosmetyków, nie mam do nich zaufania :< Jeżeli już coś trafi w moje ręce używam tego z wielką obawą :P
OdpowiedzUsuńJa nie mam takich obaw, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się po azjatyckich kosmetykach żadne uczulenie czy nieprzyjemności :)
UsuńO kurczaki, chcę to! Też ze mnie panikara ogromna, chucham i dmucham jakbym skórę niemowlaka miałam...może i mam po tej dawce retinoidów jakie jej funduję ;) Jak nie będzie znowu mojego mydła alepp, to biorę się za poszukiwanie tego olejku, a co! raz się żyje :))
OdpowiedzUsuńKoahcna, już napisałam do Ciebie maila :)
UsuńJa zakochalam sie w dhc. Niestety jak poszukalam naturalnego olejku (joik) to zupelnie mi nie podszedl. :(
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o DHC, będę musiała poczytać :)
UsuńSzkoda, że naturalny Ci się nie sprawdził...
Nie używałam jak dotąd takiego olejku do twarzy. Prezentuje się nieźle, tylko niestety ja muszę uważać na takie kosmetyki, bo lubią mnie uczulać :)
OdpowiedzUsuńYoudeetah, czasem lepiej nie ryzykować, choć ja cieszę się, że spróbowałam :)
UsuńAleż teraz mam na niego ochotę! Właśnie szukam czegoś do mycia twarzy!
OdpowiedzUsuńCzyli wpasowałam się z recenzją :D
UsuńSłyszałam o tej metodzie zmywania makijażu, ale jakoś mnie nie przekonywała. Stosuję do demakijażu najpierw czarne mydło, potem micel, na koniec tonik i wydawało mi się, że jest ok, ale Twój post mnie przekonał, spróbuję olejku jako pierwszy krok, choć lubię kosmetyki azjatyckie to najpierw wypróbuję coś naturalnego ;)
OdpowiedzUsuńKlaudio, warto spróbować, a nuż taki dodatkowy krok okaże się przydatny? :)
UsuńOj tak, design jest uroczy! Nie słyszałam o olejkach do demakijażu, ale chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńPrzekonał mnie właśnie design :)
UsuńOd dłuższego czasu kusi mnie wypróbowanie olejku do demakijażu z MACa, ale jego wysoka cena skutecznie mnie zniechęca. Może skuszę się na któryś z azjatyckich wyrobów. Parafina w składzie jest mi nie straszna, a dosyć niska cena (jak na taką wydajność) i przepiękne opakowania do mnie przemawiają.
OdpowiedzUsuńFraise, ja również nad tym MACowym się zastanawiam, widziała ostatnio, że można miniaturę kupić za coś koło 40 zł, więc pewnie kiedyś się skuszę :)
Usuńdziewczyny, ten olejek jest beznadziejny:( szkoda kasy:( on po prostu NIE ZMYWA:/
UsuńTak? Ufff! Bo miałam na niego poważną ochotę ;)
UsuńPierwsza negatywna opinia z jaką do tej pory się spotkałam. Szkoda, że u Ciebie się nie sprawdził :( Za 40 zł może się i tak skuszę, nie jest to mało jak za mini opakowanie, ale mnie zżera ogromna ciekawość :)
UsuńFraise, ja w takim razie poczekam na Twoją opinię, jeśli zdecydujesz się na małą wersję, Napisz mi koniecznie, ok? :D
UsuńNie ma sprawy. Z zakupem jednak się jeszcze wstrzymam, bo moje kosmetyczne zapasy przyprawiają mnie o ból głowy ;)
UsuńOj mam podobnie ;) Choć ostatnio systematycznie zmniejszam ilość zachomikowanych kosmetyków i staram się nie kupować na zapas. Wychodzi różnie, ale i tak jest lepiej :)
UsuńŁadne opakowanie, lubię motyw kwiatów wiśni :) A i działanie widzę super! Może kiedyś się skuszę na ten olejek, chociaż trochę nie przeraża tłustość :D
OdpowiedzUsuńMi też się bardzo podoba :) Kasiu, olejek jest trochę tłusty, ale wszystko to łądnie schodzi z wodą, nie zostawiając żadnej powłoczki,więc nie masz się czego obawiać :)
UsuńMoze sie na niego kiedys skusze, bo lubie azjatyckie kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńJa również za nimi przepadam i wciąż mam ochotę na kolejne :)
UsuńUwielbiam olejki do pielęgnacji twarzy, myjącego jeszcze nie stosowałam, ale podoba mi się z twojego opisu, a parafina na mnie jakoś zawsze inaczej działa, ale szkody nie robi ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, do pielęgnacji twarzy również olejki baaardzo lubię! Taniko, u mnie z parafiną jest różnie, z reguły unikam jej w mazidłach do twarzy i ciała, ale w takim zmywalnym kosmetyku na szczęście mi nie robi kuku :)
UsuńJa już sobie nie wyobrażam demakijażu bez olejku. :) Póki co króluje u mnie Innisfree.
OdpowiedzUsuńZ produktami Missha jest o tyle fajnie, że opisy na opakowaniach są również w języku angielskim. To ułatwia sprawę. :]
Zastanawiałam się również nad Innisfree, ale wygrała Missha, głównie ze względu na urocze opakowanie ;) Pisałaś u siebie o Inisfree?
Usuńhahah 'jako zawodowa panikara' :D
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nigdy nie miałam olejku do mycia twarzy. Jakoś mam uraz do olejków na twarz po OCM ;)
No taka prawda ;)
UsuńJa OCM nie próbowałam, bo bałam się zapchania... Ale tutaj o tym nie ma mowy, więc jestem bardzo zadowolona :)
Ja kiedys myslalam o olejku, ale to bylo za czasow kiedy uzywalam kremow BB. Teraz zmywam makijaz zelem i plynem micelarnym.
OdpowiedzUsuńTajko, najwazniejsze, że i to wystarcza :)
Usuńtyyyyle rzeczy do kupienia a tak mało kasy :D Chociaż akurat z tym olejkiem nie jest tak źle:) Może się skuszę, bo chłop mi cały żel do twarzy zużył "Myślałem, że to mydło do rąk". ;)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból! ;) Hahahahaha, dobra akcja ;)
UsuńOdkąd poznałam olejki, nie wyobrażam sobie oczyszczania bez nich. Moim ulubionym pozostaje DHC Deep Cleansing Oil, ale testuję też inne ^^
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie słyszałam wcześniej o DHC? Dopiero Cocaron kilka komentarzy wyżej mi o nim napisała, będę musiała my się przyjrzeć :)
UsuńTak, tutaj - http://marvelouscoffee.blogspot.com/2012/09/innisfree-apple-juicy-cleansing-oil.html. Przepraszam, że bezczelnie wklejam link, ale będzie tak będzie łatwiej. :] Wersja jabłkowa zmieniła jakiś czas temu opakowanie.
OdpowiedzUsuńCoś Ty, dzięki :) Już idę sobie poczytać :)
UsuńJa bardzo lubię olejki do mycia, ale takie samorobne, z oleju zmieszanego z emulgatorem. Żadnego z azjatyckich jeszcze nie miałam, ale parafina strasznie mnie zapycha, więc tego bym nie kupiła.
OdpowiedzUsuńJa sama bym nie potrafiła ;) Mnie parafina zazwyczaj też zapycha, ale w tym olejku nie, mam go na twarzy kilka sekund, więc nic się nie dzieje :)
UsuńMoc olejków do demakijażu odkryłam dzięki Bobbi Brown, niedawno go skończyłam, ale na pewno za jakiś czas zaopatrzę się w coś podobnego :)
OdpowiedzUsuńJa używałam go do zmywania całej twarzy, łącznie z oczami - świetnie rozpuszczał każdy kosmetyk. Po nim zwykle stosowałam micel i na końcu żel. Po takim seansie miałam pewność, że ani drobina brudu nie uchowała się w zakamarkach skóry :P
Popieram taki demakijaż, to na pewno sprzymierzeniec czystszej cery!
Ja dopiero doznałam tego objawienia :D
UsuńJa czasem do oczu również używam tego olejku, ale lubi zrobić małą mgłę, więc nie robię tego za często, z reguły wtedy, kiedy mam mocny makijaż i nie chcę trzeć oczy micelem niepotrzebnie :)
Oj tak, twarz to takim oczyszczeniu na pewno nie jest brudna, bardzo lubię mieć pewność, że wszystko z niej dokładnie zmyłam :)
Zaciekawiłaś mnie, nie powiem.
OdpowiedzUsuńA czy istnieje jakaś inna alternatywa ? Nie przepadam za olejową formułą.
Aneto, wydaje mi się, że alternatywy nie ma. Zauważ jednak, że olejek jest na skórze kilka sekund, a potem się zmywa wodą, nie pozostawiając żadnej tłustej powłoczki :)
UsuńCieszę się że choć raz to ja zrobiłam zapotrzebowanie Tobie ;)... ja też wkrótce napiszę o Misshowym olejku
OdpowiedzUsuńChoć raz? Chyba nie wiesz, o czym mówisz! ;)
UsuńPróbowałam własnoręcznej mieszanki olejków i muszę przyznać że sprawdzały się całkiem całkiem jednak dla mnie żel to żel :P
OdpowiedzUsuńPanno Vejjs, mnie własnoręczne mieszanki jakoś nie pociągają, aż tak eksperymentować się boję ;) U mnie żel jest kolejnym krokiem po olejku :)
UsuńJa tam myślę, że dobrze oczyszczam swoją skórę z silikonów - mleczko z gąbeczką Calypso plus żel z wodą lub mydło marsylskie to raczej starczy, ale produkt ciekawy :)
OdpowiedzUsuńZołzanno, jeśli Tobie to wystarcza, to najważniejsze, nie ma co na siłę dokładać kosmetyków. Mi jednak taka kompleksowa akcja demakijażowa bardzo służy :)
UsuńNiestety oleista forma kosmetyków do pielęgnacji, kompletnie mnie nie kusi. I choć świadoma jestem, ze zwykły micel sobie nie poradzi z wszystkimi paskudztwami na mej buzi to w chwili obecnej nie widzę alternatywy dla tego sposobu demakijażu.
OdpowiedzUsuńLaNino, rozumiem, nie każdy przepada za olejkami :) A używasz żelu do mycia twarzy? Czy sam micel?
UsuńOlejek wydaje się być świetny, a opakowanie ma urocze, też lubię takie detale :-) Nad fejsem i ja się zastanawiam, mam nadzieję, że za jakiś czas też się przełamię ;-)
OdpowiedzUsuńŁadne opakowania umilają używanie :) Aniu, zachęcam Cię, fajna zabawa z tym fb :)
UsuńKusisz, ale jeszcze się pozastanawiam trochę ;-)
UsuńHmmm... Może kiedyś z ciekawości skuszę się na jakiś azjatycki olejek do demakijażu, choć narazie moim ulubieńcem w tej kategorii pozostają olejki z Biochemii Urody- tanie, skład świetny i działanie bez zarzutu :) Narazie jestem na etapie żałowania wydanych pieniędzy na olejek Diora :/
OdpowiedzUsuńJustyno, ja również zastanawiam się nad wypróbowaniem tych z BU, może jak skończę ten :) Nie spisuje Ci się Dior? :(((
UsuńNiedługo napiszę o nim więcej, ale ogólnie jestem rozczarowana :(
Usuń'emocje siegaja zenitu' hahaha padłam:D:D:D zlajkowałam na fejsbuniu żeby być na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńReklama dźwignią handlu ^^
UsuńFajnie zmywa, ale ta parafina zniechęca mnie do spróbowania. Nasza współpraca nigdy dobrze się nie kończy, więc wolę jej po prostu unikać.
OdpowiedzUsuńIwetto, rozumiem Cię całkowicie, czasem lepiej omijać z daleka ;)
Usuń