Hej!
Nie mogę, po prostu nie mogę znaleźć w sobie wewnętrznej siły i ogarnąć kosmetycznych śmieci. Musicie więc trochę poczekać na prezentację cmentarzyska marcowego, a tymczasem będzie o serialach.
Warto wiedzieć, że jestem serialową maniaczką. Rzadko oglądam filmy, zdecydowanie wolę historie, które mogą się do woli rozwijać w kolejnych odcinkach ;) Seriali oglądam całe mnóstwo, nie będę się zagłębiać w szczegóły i Was nudzić, większość jest pewnie wszystkim znana. Czasem jednak trafiam poprzez różne polecenia albo buszing w sieci na pozycje ciekawe, ale niekoniecznie znane / rozreklamowane. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić takie właśnie 4 perełki serialowe. Każdy inny, w zupełnie odmiennym stylu, historie oddalone od siebie czasem, kulturą i bohaterami. Kolejność przypadkowa :)
____________________
Poldark
Na wzmiankę o tym nowym serialu BBC natknęłam się na tablicy u Zwierza Popkulturalnego, który ma małego hopla na punkcie brytyjskich aktorów, co mnie wcale nie dziwi i Was też nie powinno. Z ciekawości ściągnęłam kilka odcinków i jakiś czas później zaczęłam oglądać. Pierwszy odcinek nie należał do porywających, ale każdy kolejny już tak. Sama nie wiem kiedy, ale wciągnęłam się mocno w historię Rossa Poldarka, który wraca po wojnie do rodzinnej Kornwalii i próbuje ułożyć sobie życie. Z racji tego, że ma odmienne poglądy na większość rzeczy, nie odnajduje się za dobrze w XVIII wiecznym świecie, co przysparza mu wielu kłopotów. Jest miłość [ ta szczęśliwa i ta mniej ], biznes, walka o sprawiedliwość. Serial zrealizowany jest bardzo rzetelnie, uwielbiam wsiąkać w tę historyczną atmosferę :) Mój opis nie jest chyba zbyt zachęcający, ale popatrzcie na głównego bohatera - on jest zachętą samą w sobie ^^
Outlander
Coś magicznego! I to dosłownie - bohaterka przenosi się w czasie z 1945 roku. Ląduje w samej sukience w roku 1743. Claire musi sobie dać radę w kompletnie nowej, strasznej, a czasami śmiesznej rzeczywistości. Jest świetny wątek miłosny [ znowu piękny brytyjski aktor ♥ ], wojenny i takie zwroty akcji, że czasem siedzę w szoku przez kilkanaście sekund, serio! Śmieszne sytuacje typu zdziwienie gospodyni na widok stanika Claire, albo nieznajomość obecnie najpopularniejszego przekleństwa na świecie [ nie, nie mówię o tym na k, ale na f ;) ] przydają serialowi smaczku. Zakochana w produkcji kupiłam książkę, na podstawie której go nakręcono i za niedługo zabieram się za lekturę :)
Jane the Virgin
Oryginalna, lekko kiczowata komedia z pomysłową narracją ala głos z telenoweli latynoamerykańskiej ;) Mało prawdopodobna historia o dziewicy w ciąży, ale ogląda się ją z uśmiechem na ustach. Bardzo dobrze dobrani aktorzy, naprawdę zabawne sytuacje. Jane jest religijną dziewczyną, ma chłopaka, wszystko wygląda standardowo, aż nagle zostaje zapłodniona w klinice i zachodzi w ciążę, a dziecko należy do bogatego właściciela hotelu, jej daaaawnej miłości. Genialna aktorka grająca Jane dostała nawet za tę rolę ważną nagrodę serialową - Golden Globe. Kupa śmiechu, gwarantuję, że będziecie się dobrze bawić przy tym serialu :)
Madam Secretary
Zdecydowanie poważniejszy serial, o kobiecie u władzy. Znakomita Tea Leoni w roli sekretarz stanu, matki i żony. Polityka przeplata się z życiem rodzinnym, kryzysy czyhają na każdym kroku. Znakomicie skomponowany serial polityczny, który trzyma mnie zawsze w napięciu. Rewelacyjnie pokazuje, jak kobieta może sobie poradzić w świecie mężczyzn, niejednokrotnie lepiej i sprawniej od nich rozwiązując międzynarodowe problemy. O ile przez House of Cards nie mogłam przebrnąć, tak na każdy kolejny odcinek Madam Secretary czekam z niecierpliwością :)
Oto moje 4 fajne seriale. Znacie je?
A może Wy polecicie mi coś ciekawego, niekoniecznie bardzo popularnego? :)