Wielka słabość i wielka miłość | płyn micelarny GARNIER + KOLASTYNA

Hej :)

Chciałam być chytra. A podkreślam, nie jestem z Radomia ;) I oczywiście nie wyszło mi to na dobre, jak można się było spodziewać. Ale od początku. Kupiłam sobie na spróbowanie dwufazowy płyn micelarny Garniera i okazało się, że jest boski. Jako jedyny minus postrzegałam regularną cenę, która oscyluje w granicach 20 złotych. Dlatego też, kiedy pierwsza butelka się skończyła, zamiast kupić kolejną, pomyślałam, że poczekam na promocję, a w międzyczasie poratuję się znaną już dwufazą do oczu z Rival de Loop i jakimś tanim micelem. Padło na Kolastynę - płyn micelarny Refresh.


Wracając do Garniera - jest boski,naprawdę. Na początku patrzyłam na niego na drogeryjnych półkach spode łba, bo jakoś wydawał mi się kolejną powtórką z rozrywki różowego Garniera, wychodziłam z założenia, że dodali jakiś byle jaki olejek,żeby naciągnąć kolejnych klientów. Przy promocji jednak pomyślałam, że spróbuję, a nuż okaże się tym, czego szukam, a szukałam dużej dwufazy, którą mogłabym zmyć wstępnie całą twarz i dokładnie oczy. Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że to miłość, bo nie dość, że bardzo dobrze zmył szpachlę, to jeszcze genialnie poradził sobie z oczami. Nic nie piekło, oczy się nie zamgliły, a makijaż zszedł w 100%.


Potem kupiłam tę nieszczęsną Kolastynę i doprawdy, nie mam pojęcia co się tutaj stało... Używałam tego płynu tydzień, potem kupiłam już ponownie Garniera [ udało mi się go znaleźć na promocji w Superpharmie, ale kupiłabym go i w regularnej cenie, bo miałam już dość ] i ten tydzień był ciężki dla mojej cery. Biorąc pod uwagę, że poza tym pierwszym krokiem oczyszczania w mojej pielęgnacji twarzy nie zmieniło się wtedy nic, z całą pewnością winę zwalam na ten płyn micelarny. Otóż kilka sekund po przemyciu [ a dobrze usuwał makijaż, tak btw ] twarzy pojawiało się uciążliwe pieczenie całej skóry, które było tak dotkliwe, że nie znikało nawet po wymyciu skóry olejkiem do demakijażu i żelem do mycia, dopiero krem łagodził ten stan. Skóra nie była czerwona ani podrażniona, ale uporczywie piekła, pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Oczu tym nawet nie próbowałam zmywać, zachowałam tę resztkę rozsądku ;) Dodatkowo, jakby to nie wystarczyło, po jakichś 4 dniach stosowania pogorszyła mi się cera i zaczęły wychodzić wypryski. Teraz rozumiecie, dlaczego pognałam do sklepu po sprawdzonego Garniera? :)


Nie wiem, czemu moja skóra zareagowała tak a nie inaczej, bo w składzie nie widzę alkoholu denaturowanego, który podejrzewałam, ale w sumie nie będę już wnikać. Teraz jestem mądrym Polakiem po szkodzie i wiem, że należy trzymać się  dwufazowego Garniera [ nic to, że po potrząśnięciu butelką płyn ma kolor moczu, ja się już z tym oswoiłam ;) ] A Kolastyna już wylądowała w koszu, gdyby to kogoś interesowało.

Tym samym informuję, że promocja na Garniera w SP trwa, więc bierzcie i kupujcie go wszyscy :D