L'Orient, Savon Noir a la Rose de Damas - czarne mydło z różą damasceńską

Cześć :)

Czarne mydło fascynowało mnie już od długiego czasu, jednak za każdym razem, kiedy chciałam je kliknąć w danym sklepie internetowym, mówiłam sobie, że nie jest mi potrzebne, że się na pewno nie sprawdzi i że nie ma co ryzykować... W końcu odwiedziłam swoją okoliczną Mydlarnię Franciszka, powąchałam wszystkie dostępne wersje czarnego mydła i wybrałam - różaną. 
Było to do przewidzenia, bo różane aromaty w kosmetykach od zawsze przyciągają mnie z niezmienną siłą. Ostatnio zaciekawiła mnie maseczka nawilżająca do twarzy z NUXE'a, bo właśnie w nazwie miała róże [ swoją drogą po przetestowaniu próbki tej maseczki mam wielką ochotę nabyć pełnowymiarowe opakowanie ]. Choć nie lubię róż jako takich, w ogóle kwiatów ciętych ani doniczkowych nie toleruję, to w kosmetykach róże przyjmę w każdej ilości :) No ale okej, nie o różach miało być ;)


Czarne mydło to mieszanka oleju lub wody ze zmiażdżonymi oliwkami. Zawiera dużo witaminy E, która jest silnym antyoksydantem, działa przeciwzapalnie, łagodzi także podrażnienia słoneczne, poprawia ukrwienie skóry i jej koloryt. 

Czarne mydło z różą damasceńską od firmy L'Orient kupiłam za 28 zł. Za taką kwotę dostajemy 100 g produktu w plastikowym, zakręcanym opakowaniu. Szkoda, że sam produkt nie jest zabezpieczony pod wieczkiem folią, bo niestety nie mamy gwarancji świeżości mydła. Zwłaszcza, że pani ekspedientka, która pokazywała mi zapachy, brała pierwsze lepsze mydło z danego rodzaju i odkręcała zakrętkę - nie było testerów... 
Etykieta z przodu ma nazwę produktu i jego krótki opis po francusku, co dodaje całości trochę egzotyczności. Z tyłu naklejka po polsku ze składem, datą ważności i wypisanymi właściwościami czarnego mydła. Ja żałuję, że brakuje na etykiecie sposobu używania, bo to wcale takie oczywiste nie jest ;) 
Mydło wbrew nazwie czarne nie jest, ma żółto pomarańczowy kolor, jak miód. Pachnie bardzo intensywnie miszanką różano mydlaną - ja osobiście lubię ten zapach i nie przeszkadza mi on zupełnie, czasem łapię się na tym, że wącham słoiczek, będąc w łazience ;) Konsystencja mydła jest zadziwiająca, bo jest to taka pasta, która się ciągnie jak guma albo klej i trzeba sobie wypracować system wybierania jaj ze słoiczka. Wydaje mi się, że to konkretne mydło przeszło jakąś składową transformację, bo we wcześniejszych jego recenzjach czytałam informacje, że ma w sobie drobinki peelingujące, a moje jest bez nich, choć podejrzewam, że to szczegół bez znaczenia, skoro całą robotę robi samo mydło ;)


Pani w sklepie powiedziała mi, że ona stosuje czarne mydło jak żel do mycia twarzy -  nabiera trochę na rękę, dolewa wody, pieni całość i myje twarz. Wieczorem po demakijażu sięgnęłam po czarne mydło i tak właśnie go użyłam. Niestety wrażenia miałam koszmarne - nie dość, że mydło nie chciało się rozprowadzić po twarzy, tylko spływało i spadało z niej, słabo się pieniło, to jeszcze tak niesamowicie i boleśnie piekło mnie w oczy, że myślałam, że je sobie wydrapię. Serio... Na szczęście udało mi się wszystko zmyć ciepłą wodą, na oczy dać waciki z wodą winogronową Caudalie i przeżyłam.
Pierwsze spotkanie było zdecydowanie nie najlepsze... Nawet chciałam od razu napisać tutaj, na blogu, moje żale i przestrzec Was przed tym mydłem, ale doszłam o wniosku, że może jeszcze dam mu jedną szansę. Zaczęłam czytać opinie o czarnym mydle na blogach, przeglądać internet w poszukiwaniu innej metody stosowania.
Znalazłam :) I od tamtej pory czarne mydło uwielbiam i już nie wyobrażam sobie pielęgnacji mojej twarzy bez niego :)

Otóż stosuję czarne mydło a'la peeling enzymatyczny około dwóch razy w tygodniu. Po demakijażu i oczyszczeniu skóry żelem do mycia twarzy, osuszam buzię dokładnie ręcznikiem, ręce również i za pomocą palców nakładam pastę na twarz delikatnymi pociągnięciami. Nie wcieram mydła, nie masuję nim twarzy, staram się je równą warstwą nałożyć na całą buzię, oczywiście z ominięciem okolic oczu. Szczególną uwagę poświęcam nosowi i policzkom. Tak nałożone czarne mydło zostawiam na twarzy na około 15 minut [ biorę wtedy prysznic, smaruję ciało balsamem, itd. ], po czym zwilżam dłonie i opuszkami palców masuję twarz około minuty, aż mydło się delikatnie spieni. Wtedy całość zmywam ciepłą wodą, z zamkniętymi oczami [ nauczona wcześniejszym doświadczeniem ;) ], aż skóra przestanie być śliska, wtedy wiem, że zmyłam całe mydło.


Efekty? Lepsze niż po stosowaniu czarnej glinki! W ogóle lepsze niż po czymkolwiek, co do tej pory stosowałam. 
Po zmyciu mydła twarz jest tak czysta, że aż piszczy, jak się po niej przejeżdża palcem. Nie wiem, czy jest takie określenie po polsku, ale po angielsku powiedziałabym "squeaky clean" :) Skóra jest uspokojona, nie ma żadnych zaczerwienień, suchych skórek, podrażnień. Jest zdecydowanie  odprężona, koloryt skóry jest wyrównany, a pory są widocznie zmniejszone
Za pierwszym razem myślałam, że to magia, bo moich porów nic nie było w stanie aż tak zmniejszyć do tej pory. Skóra po takiej sesji z czarnym mydłem jest gotowa na nawilżenie w postaci kremu lub olejku i wręcz spija je z powierzchni. Następnego ranka po takim zabiegu skóra jest mięciutka w dotyku, widocznie odżywiona i oczyszczona. 

Na tym zdjęciu możecie zobaczyć mój sposów wyciągania mydła z pojemniczka - wstrząsam opakowaniem tak, żeby produkt zebrał się z jednej strony :)

Czarne mydło traktuję jako uzupełnienie swojej pielęgnacji
Używam wtedy, kiedy czuję, że skóra potrzebuje takiego dogłębnego oczyszczenia. Podejrzewam, że stosowanie raz w tygodniu byłoby wystarczające i tak chyba będę robić, jak przyjdzie jesień. Na razie, w ciepłe dni, moja twarz bardzo się przetłuszcza i przez to zanieczyszcza szybciej, stąd stosowanie 2 razy na tydzień [ zresztą nie bez znaczenia dla częstotliwości używania jest zapach różany, wiadomka ;) ]. Coś czuję, że czarne mydło będzie mi towarzyszyć jeszcze długo, kto wie, może i wyróbuję go na całe ciało?


Miałyście do czynienia z czarnym mydłem? Jakie macie z nim doświadczenia? Może polecicie mi jakieś inne? Jestem bardzo ciekawa :)

63 komentarze:

  1. Najważniejsze, że jesteś zadowolona z efektów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam w ogóle czarnego mydła, ale Twoja recenzja brzmi bardzo zachęcająco ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam jeszcze resztkę wersji z eukaliptusem (ta ponoć przeznaczona jest dla cery tłustej) i jestem równie zadowolona :)
    Mydło stosuję różnorako - zwykle tak, jak Ty, w ramach enzymatycznego peelingu po oczyszczeniu twarzy żelem, a ostatnio, podczas wyjazdów, pakuję je w kosmetyczkę z myślą o myciu twarzy (oszczędność miejsca i wagi bagażu przede wszystkim :D). Obawiałam się początkowo, że może mi przesuszyć cerę, ale nic złego się nie stało przy tak częstym użytkowaniu. Tyle, że wówczas nie zostawiam go na twarzy zbyt długo, a czasami zmywam od razu po masażu. Wydajność tego specyfiku jest porażająca :)

    Gdy zużyję to mydło z L`Orient, rozejrzę się za innym, bo ciekawią mnie te o odmiennej konsystencji (przypominającej smar). Swoją drogą, nie znalazłam nigdzie źródła, które wyjaśniłoby różnicę w konsystencji czarnych mydeł z różnych firm, a ciekawa jestem niezmiernie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, eukaliptusowa miała być dla tłustej, ale nie podeszła mi zapachem, więc wzięłam różaną [ ponoć dla cery suchej ;) ].
      Masz rację, to mydło jest wielofunkcyjne i może pomóc w zmniejszeniu rozmiaru wyjazdowej kosmetyczki :)
      Ja mam ochotę na jakieś mydło z Alepii, bo opakowania mi się bardzo podobają ;) Powiem Ci, że sama się zastanawiałam nad kolorem, ale to może zależy od oliwek, z jakich wytwarzają mydło? Bo przecież są i oliwki zielone i czarno ;)

      Usuń
    2. Kolor może rzeczywiście od tego zależy, ale mnie zastanawia konsystencja, bo dostępne są jednak zupełnie odmienne od siebie warianty - te z L'Orient nazwałabym ciągnącą się, rzadką galaretką, te inne natomiast to smar w czystej postaci :)

      Usuń
    3. Fakt, konsystencje bywają różne... Teraz już nie mam wytłumaczenia ;)

      Usuń
  4. Dobrze, że znalazłaś swój sposób na jego stosowanie :) Róża damasceńska brzmi nieźle - to mój ulubiony składnik!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie interesowałam się czarnym mydłem. W ogóle mydła średnio mnie pociągają.

    Jeśli już jesteśmy przy różach to grecki Korres też ma ponoć świetną maseczkę z różą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mydeł też nielubię jako takich ;) Ale to ma postać pasty, więc mi pasi :D

      z Korresa miałam kiedyś krem do twarzy z dziką różą - boski był :) Gdyby nie ceny, to pewnie ta firma gościłaby w mojej łazience z wielką częstotliwością ;)

      Usuń
    2. Znalazłam, dokształciłam się i jutro wypróbuję moją wersję z eukaliptusem. :)

      Usuń
  6. Ciekawy sposób na nie znalazłaś :) Ja jeszcze nie miałam okazji go w ogóle używać, ale teraz mam na nie ogromną ochotę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Na szczęście znalazłam :D
      Polecam Ci je, bo jest naprawdę superowe, wiem, że też Organique ma czarne mydło, ale chyba bez dodatków, też planuję go spróbować :)

      Usuń
  7. nie znam tego mydełka... ale mimo to nie nałozyłabym go na twarz.. jak kazdego innego... Mam cere problematyczną tradzikową ale i często podrażnioną wyszuszoną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo pdoobną cerę do Twojej.
      Wiesz, ja zwykłęgo mydła nie nałożyłabym też na twarz, ale to nie jest zwykłe ;)

      Usuń
  8. Nigdy nie miałam czarnego mydła, ale najważniejsze że znalazłaś na niego dobry sposób i nie okazał się bublem :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam do czynienia z takim cudakiem, ale przyznam szczerze, że zaciekawiłaś mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Też uwielbiam różane kosmetyki, ale samo mydło raczej mnie nie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różane kosmetyki są najlepsze :D
      Czemu mydło Cię nie kusi?

      Usuń
  11. u mnie z różanym zapachem tak sobie:), ale mydło zaciekawiło mnie, lubię takie cudaki do mycia twarzy i chętnie zamieniam je, nie mam ulubionego:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam wersję z eukaliptusem i bardzo ją sobie chwalę. Bardzo! Byłam zaskoczona efektem "piszczącej skóry" po pierwszym użyciu. A konsystencja wprawiła mnie w konsternację. Myślałam, że kupiłam zepsuty produkt :D
    W mojej wersji nie ma żadnych drobinek peelingujących. Skąd w ogóle taki pomysł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i ja teraz sięgnę po eukaliptusa :)
      Haha, nie ma to jak spotkanie z naturalnymi produktami, które nie wyglądają zachęcająco, a działają cuda ;)
      Nie wiem, skąd drobinki, ale pisało o tym kilka osób, jak czytałam inne recenzje...

      Usuń
  13. Savon Noir miałam okazję poznać z Organique. Niestety nie wpasowało się w moje potrzeby/oczekiwania.
    Różane aromaty uwielbiam, ale tym razem podziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa i tak czasami. Ja się cieszę, że znalazłam tak fajny produkt dla mojej skory :)

      Usuń
  14. Nie wiem czemu, ale czarne mydło do mnie nie przemawia, a w wersji różanej to już kompletnie nie moja bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem jest taka wewnętrzna blokada ;) Ja tak mam z tymi bańkami, o których u siebie pisałaś ;)

      Usuń
    2. Haha, bańki są śmieszne :D Można się nimi fajnie pomaltretować ;)

      Usuń
    3. Chyba jeszcze do tego nie dojrzałam ;)

      Usuń
  15. Mnie z kolei różane aromaty odpychają od kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ja lubię czarne mydło, ale mam takie 100%, bez dodatków, ale brudzi hoho :D cała wanna czarna:) efekty są, myje nim całe ciało, na twarz nakładam rzadko. chciałabym takie, bo moje nie pachnie aż tak ładnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, moje nie brudzi, może to tylko przypadłość takiego czystego? Ja na całe ciało jeszcze nie próbowałam, wszystko przede mną :)

      Usuń
  17. Pierwsze słyszę o takich cudach:) ile ja się dowiem zwiedzając blogi:D
    Bardzo mnie zainteresowałaś tym mydłem, przy jakiś dodatkowych pieniążkach na pewno o tym pomyślę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, blogi edukują :D
      Cieszę się, że Cię to zainteresowało :)

      Usuń
  18. Różany zapach - przekupiłaś mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie maniaczek różanych zapachów! :)

      Usuń
  19. No to mnie zainteresowałaś tym mydłem, może coś w końcu zmniejszy moje rozszerzone pory na nosie. Będę szukać, tym bardziej, że pachnie różą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci wpadło w oko :)
      We wszystkich Mydlarniach Franciszka je na pewno znajdziesz :)

      Usuń
    2. Już obczaiłam, gdzie są sklepy. Wybiorę się na sto procent :-)

      Usuń
    3. Daj znać, który wariant czarnego mydła wybierzesz - jestem bardzo ciekawa! :)

      Usuń
    4. Oczywiście, że różany :-D

      Usuń
  20. Mam to mydełko i myję nim twarz, ale nie po każdym demakijażu, bo moje wrażenia są równie kiepskie jak Twoje!
    Ale o takim zastosowaniu to ja nie słyszałam... Hmm.. masz to jak w banku, ze teraz zastosuję taką metodę jaką zastosowałaś TY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maretko, mam nadzieję, że mój sposób pozwoli Ci na cieszenie się czarnym mydłem w pełni! :) Ono naprawdę zasługuje na uznanie, pomimo tego, że trudno je rozpracować ;)

      Usuń
  21. Uwielbiam czarne mydło, ja stosuję to z Alepii, ale na twarz nie, tylko na ciało, na twarz ewentualnie ich karmelowe, bo jest do tego celu przeznaczone, ale powiem Ci że już się uzależniłam, oczyszcza lepiej niż niejeden peeling ziarnisty, i cieszy fakt, że jest całkowicie naturalne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na ciało jeszcze nie stosowałam, ale będę musiała i tej metody spróbować :) Mam ochotę na jakieś mydło z Alepii,może je kupię po skończeniu tego :)
      Ja również cieszę się, że to produkt bez żadnej chemii :)

      Usuń
  22. Czarne mydło mam i uwielbiam! ale nigdy jeszcze nie kupiłam nic z mydlarni Franciszka. Jakoś mnie te produkty nie przekonują nie wiem dla czego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem sama :)
      Ja tez tak czasem mam, że dane firmy mnie do siebie nie przekonują bez żadnego powodu, znam to ;)

      Usuń
  23. Boląco - piękący pierwszy raz a potem coraz lepiej:) super, że znalazłaś swój sposób, który przyniósł tak zadawalające efekty..
    Ja wciąż pamiętam smród mazidła, które oddałam - nie dam rady - sory gregory - wymiękam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, bo żal by mi było prawie trzech dych ;)
      Haha, podejrzewam, że czyste czarne mydło nieźle pachnie, zdecydowanie wolę moją różaną wersję :D

      Usuń
  24. Nie chciałam ryzykować. Mam cerę naczynkową, atopową czasami na twarzy też i nie chciałam robić sobie krzywdy. Owszem, raz na półtora tygodnia albo nawet rzadziej teraz już, stosuje żel oczyszczający do mycia strefy T, ale nic więcej. Fajnie, ze dowiedziałam się o myślę czegoś więcej. Do tej pory czytałam tylko o takich w kostce.. Chyba to też były czarne mydła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiście musisz uważać, czego używasz... To mydło jest w 100% naturalne i polecane do każdego typu skóry, więc wydaje mi się, że nie zrobiłoby Ci krzywdy.
      Mydeł w kostce nie lubię, więc się nie orientuję w tym temacie ;)

      Usuń
  25. Czarne mydło to jedno z moich kosmetycznych must-have. A po Twojej recenzji tym bardziej z chęcią je nabędę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, ja bez tego mydła już nie wyobrażam sobie pielęgnacji twarzy :)

      Usuń
  26. niedawno je pokochałam :) chciaż muszę wypróbować Twój sposób aplikacji :) na ciele tez stosowałam i bardzo dobrze się spsuje :) Skóra potem szybko chłonie olejki i balsamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj, fajnie się sprawdza :)
      Ja na ciele jeszcze nie używałam, będę musiała spróbować :)

      Usuń
  27. niedawno je pokochałam :) chciaż muszę wypróbować Twój sposób aplikacji :) na ciele tez stosowałam i bardzo dobrze się spsuje :) Skóra potem szybko chłonie olejki i balsamy :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Chcę w końcu kupić czarne mydło, może w tym miesiącu w końcu mi się uda, jak nie to, to te organique;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)


Proszę o kulturę wypowiedzi, komentarze obraźliwe oraz reklamowe będą usuwane.