Cześć cześć :)
O
pielęgnacji ciała już chwilkę nie było nic u mnie, więc dziś
zaprezentuję masło do ciała, które gości w mojej łazience od
końca czerwca. Masełko to kupiłam w zasadzie z musu i wyższej
konieczności, bo skończyły mi się balsamy do ciała, a ja jednak
rutynowo, codziennie po kąpieli muszę się czymś wysmarować,
ewentualnie spsikać, bo potem mi czegoś brakuje ;) To jeden z
nielicznych moich pozytywnych „nałogów” :)
Masło
z Green Pharmacy już kiedyś miałam, w wersji różanej z czymśtam
i wspominaj je bardzo dobrze, bo mi wszystko, co różane lub z
aromatem róży, podejdzie bez dwóch zdań :) Wersję z olejem
arganowym i figą kupiłam, bo była jedyną dostępną. Na początku
żałowałam, że nie ma różanej, teraz już nie, bo poznałam w
ten sposób świetny kosmetyk :)
Szukałam
w Naturze balsamu do ciała, który nie zawierałby parafiny. Stałam
około 15 minut przy półkach [ całkiem nieźle zaopatrzonych,
warto dodać ] i czytałam skład każdego balsamu. Niestety,
wszystkie – od Nivei, Neutrogeny, Sorayi, Bielendy, po Farmonę,
Dove, Tołpę i AA, miały na samych począteczkach parafinę...
Jedynym masłem, które bez tego cudownego składnika się ostało,
było właśnie to z Green Pharmacy :)
Masło
Olej arganowy i Figi mieści się w bardzo poręcznym, odkręcanym
płaskim słoiku z dość grubego plastiku, pojemności ma 200 ml. Ma
bardzo ładną etykietę, jakby stylizowaną na taką trochę retro.
Ja to kupuję, bo nie przemawiają do mnie pstrokate opakowania.
Zapach ma bardzo specyficzny – nie spotkałam się jeszcze z takim
w kosmetyku – jest to aromat czysty, rześki, ale nie owocowo
świeży, bardzo przyjemny, wyczuwam trochę olej arganowy. Możliwe,
że to zapach figi, ale za to nie ręczę, bo figi nigdy nie
wąchałam.
Konsystencja
masła z Green Pharmacy jest bardzo przyjemna w użytkowaniu – nie
jest to mocno zbite, bardzo gęste masło, ale dość lekkie i łatwe
w nabieraniu masełko. Nie jest lejące, spokojnie można opakowanie
trzymać do góry nogami, mi konsystencja kojarzy się z ubitym
białkiem jajka ;)
Masło
ma przyjemny całkiem skład, masło shea jest na drugim miejscu , a olej arganowy i ekstrakt z figi też są tam obecne :)
Jest trochę parabenów na końcu, ale jak na drogeryjne masełko
skład jest bardzo przyjazny, moim zdaniem.
Skład:
Aqua, Shea Butter, Cyclopentasiloxane, Cetearyl Alcohol,
Ceteareth-20, Ethylhexyl Stearate, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl
Monostearate, Argania Spinosa (Argan) Oil, Ficus Carica (FIG)
Extract, Acrylates/C 10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Tocopheryl
Acetate, Tea, Parfum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben,
Propylparaben, Butylparaben, Benzyl Salicylate, Linalool, Coumarin,
Limonene, Ci 15985, Ci 42090.
Od
producenta: Aromatyczne,
lekkie masło do ciała wspaniale pielęgnuje skórę, przywraca jej
naturalną miękkość i elastyczność. Cenny olej arganowy, płynne
złoto Maroka, bogaty w NNKT i substancje przeciwrodnikowe, opóźnia
starzenie się skóry. Poprawia jej nawilżenie, elastyczność i
odżywienie. Wraz z ekstraktem z owoców figowca sprawia, że skóra
jest gładka, jędrna i przyjemna w dotyku. Masło nadaje ciału
przyjemny, delikatny zapach.
Masła
używam od końca czerwca po kąpieli, nie codziennie, bo czasem
stosuję suchy olejek z Yves Rocher [ ale o nim innym razem :) ].
Jest bardzo wydajne, bo nauczyłam się go używać. Otóż
zauważyłam, że na początku nakładałam za dużą ilość masła
na skórę – maziało się toto, robiło białe smugi i dość
wolno wchłaniało... Potem poszłam po rozum do głowy i zaczęłam
nakładać dużo mniej produktu – nic się nie zmużyło, masełko
wchłaniało się praktycznie od razu, pozostawiając skórę
mięciutką i fajnie nawilżoną. Nie było mowy o uczuciu
ściągnięcia, żadne podrażnienie nie wystąpiło [ a stosowałam
np. na świeżo ogolone nóżki, gdzie nie wszystkie balsamy się
sprawdzają ], a skóra następnego dnia rano też była przyjemna w
dotyku i wyraźnie odżywiona :) W to, że opóźnia starzenie się
skóry, jakoś nie wierzę, ale i tak prawie wszystkie obietnice
producenta są spełnione :)
Mam
ochotę przetestować inne masełka z tej serii, mam przeczucie [ po
kilku pozytywnych spotkaniach z marką ], że mnie nie zawiodą :)
A
Wy miałyście jakieś masło do ciała z Green Pharmacy?
też przepadam za różaną wersją ale zacheciłąś mnie do kupna tej :)
OdpowiedzUsuńcieszę się :) mam nadzieję, że Ci się spodoba !
UsuńMnie kusi wersja z zieloną herbatą :)
OdpowiedzUsuńmnie teraz już każda ;)
UsuńMnie kusi to rozane, ale widzialas ile mam mazifel wiec misze spasowac :p
OdpowiedzUsuńspoczo, masło nie zając, nie ucieknie ;)
Usuńmazideł na razie mam stanowczo na kilka miesięcy ale też zauważyłam, że jak mniej masła nakładam tym lepiej się rozsmarowuje :)
OdpowiedzUsuńja zawsze tak na burżuja się smaruję, a tu czasem lepiej mniej ;)
UsuńWidzialam wersje z zielona kawa ciekawe jak pachmie :-)
OdpowiedzUsuńmnie teraz już ciekawi każda wersja :)
UsuńMoja skóra też chętnie przetestuje to masełko!
OdpowiedzUsuńpolecam, w drogeriach Natura zazwyczaj na najniższych półkach są ;) jak każdy dobry kosmetyk ;)
UsuńPamiętam jak kiedyś poszukiwałam peelingu w słoiku bez parafiny, też trochę czasu spędziłam przy półkach sklepowych ;) na tą firmę jakoś nigdy nie zwracałam uwagi ale czas to zmienić! :))
OdpowiedzUsuńciężko jest, bo prawie 99% kosmetyków ma parafinę... Ja rozumiem, że czasem jest to składnik wiążący inne, jestem w stanie znieść parafinę, jak widzę ją gdzieś w połowie składu, no ale nie na samym początku, tuż po wodzie...
Usuńpoznaj, na pewno Ci się spodobają te masełka :)
Kochana, póki co mam straszny zapas maseł z TBS i B&BW ale jak to zużyje z pewnością wypróbuję tą firmę, z przyjemnością ją poznam :)
Usuńmnie też strasznie wkurza jak parafina jest na drugim miejscu w składzie, wtedy odkładam ten kosmetyk na półkę i wiem, że nie jest dla mnie
rozumiem, sama teraz też już obrosłam w mazidła do ciała ;)
Usuńpaafina jest ble, nie rozumiem jej nigdy na samym początku skłądu :/
dla mnie to jest takie typowe oszustwo. Coś, co ma nawilżać daje jedynie ułudę odżywionej skóry, a że jest tańsze, to producentom bardziej się opłaca dodawać ten składnik ;/ strasznie mnie to drażni!
UsuńDokładnie! Masz rację! Po prostu zakładają, że ludzie nie czytają skłądu, no bo większość tego nie robi, i pakują byle co do środka, po linii najmniejszego oporu...
UsuńAle może kiedyś się to zmieni, mam nadzieję :)
ja też mam taką nadzieję. Ostatnio się właśnie w ten sposób nacięłam na osławiony wszem i wobec balsam pod prysznic Nivea. Parafina na 3cim miejscu w składzie! Na szczęście produkt już znalazł nową właścicielkę :)
UsuńJa od razu popatrzyłam na skład tego "cuda" i odłożyłam na półkę :/ dostałam to jako małą próbkę w SuperPharmie, z ciekawości pewnie spróbują na jakimś wyjeździe, ale o kupieniu pełnowymiarowego nie ma mowy...
Usuńa ja raz z ciekawości spróbowałam- szału nie ma. Oliwka daje o wiele lepszy efekt jak dla mnie ;)
UsuńJeszcze nie miałam okazji używać masła z GP, jak mi się skończy miniaturka TBS, to po nie skoczę :>
OdpowiedzUsuńKoniecznie skocz :) w Naturach na najniższych półkach są, jbc ;)
Usuńja też zawsze muszę coś w skórę po prysznicu wetrzeć :)
OdpowiedzUsuńz Green Farmacy mam tylko olejek łopianowy, kusisz tym masełkiem, ale mam tyle mazideł do ciała..ehh
high five! :)
Usuńolejek łopianowy też miałam, wersję ze skrzypem polnym i świetnie ją wspominam :)
przyjemniaczej jednym słowem :) muszę się zaopatrzyc w PL jak będę na urlopowy użytek :D
OdpowiedzUsuńdokładnie, przyjemniaczek :)
Usuńkuszące to masełko , widziałam w Rossmann chyba i nawet się zastanawiałam nad zakupem ale potem dojrzałam parabeny w składzie , w sumie to i tak we wszystkim są konserwanty takie lub inne więc zaszkodzić nie powinno
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ciężko jest stacjonarnie kupić coś totalnie bez chemii...
UsuńUwielbiam kosmetyki GreenPharmacy, ale masełka żadnego jeszcze nie miałam :) Wspaniała recenzja, po której wiem, że na pewno owo masełko i u mnie zagości :)
OdpowiedzUsuńJa też coraz bardziej je lubię :)
UsuńDzięki za miłę słowa :*
Z GreenFarmacy nie miałam do tej pory przyjemności. Zaciekawił mnie jego zapach :)
OdpowiedzUsuńTo spore niedopatrzenie ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńchętnie bym wyprbowala jak widzę olej arganowy w składzie, ale mam taki zapas mazideł do ciała, że mam pass na zakupy :)
OdpowiedzUsuńhaha, skąd ja to znam ;)
Usuńchętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJej, Ty to masz fajny "nałóg" - ja muszę się bardzo pilnować, żeby pamiętać o regularnym balsamowaniu.
OdpowiedzUsuńKiedyś też zapominałam, teraz na szczęście to już nawyk :)
UsuńMoże kiedyś wpadnie w ręce, choć na razie to mam niezły zapas mazideł do ciała :)
OdpowiedzUsuńja też już mam na jakiś czas zapas ;)
Usuń