Cześć:)
Dziś chciałam Wam przedstawić błoto z Morza Martwego.
Specyfik ten kupiłam w sklepie Natura Dla Piękna z półproduktami, za ok 8 zł, jeśli dobrze pamiętam.
Ze strony sklepu [ podkreśliłam to, co najważniejsze ] :
Błoto z Morza Martwego jest mieszanką pierwiastków i minerałów występujących w wodzie Morza Martwego, jak także składników organicznych, występujących wzdłuż linii brzegowej. Połączenie obu tych elementów - pierwiastków i minerałów występujących w wodzie Morza Martwego oraz substancji organicznych - powoduje powstanie niepowtarzalnego środka terapeutyczno-kosmetycznego.
Błoto jest nieocenione w kosmetyce, wiedzą o tym wszyscy, którzy je stosowali w naturalnej postaci. Przede wszystkim błoto z Morza Martwego stosuje się w problemach z trądzikiem i wypryskami skórnymi, łuszczycą, alotopowym zapaleniem skóry, bielactwem, w chorobach reumatycznych (ciepłe i gorące okłady na stawy ), w problemach krążenia (błoto znacząco poprawia krążenie krwi). Stosuje się je w formie maseczek i okładów błotnych.
Sugerujemy, aby czas pierwszych nałożeń był stosunkowo krótki (2-3 minuty) po to, aby zaobserwować zachowanie się skóry. Pieczenie i zaczerwienienie są reakcją normalną. Z błota nie należy jednak korzystać w przypadku, gdyby pojawiło się bardzo silne pieczenie, bardzo silne zaczerwienienie, szczególnie występujące wraz z opuchlizną. Są to rzadkie przypadki, ale jeśli się pojawią - należy bezwzględnie zrezygnować z dalszego stosowania błota.
Błoto wygląda jak błoto, cóż za odkrycie ;) Pachnie jak muł.
Przed użyciem trzeba je wymieszać, bo oddziela się woda. Ja robię to palcem, potem też palcami nakładam błoto na twarz :)
Zmywam małą okrągłą gąbeczką Calypso, bo zmywanie to dość brudny proceder ;)
Poniżej mój dziennik z pierwszych nałożeń błota. Spostrzeżenia zapisywałam od razu, żeby nic mi nie umknęło :)
Próba I: błoto nałożone na 3 minuty, od razu przy nakładaniu skóra na policzkach zaczęła mnie piec, kiedy nałożyłam błoto już na całą twarz, pieczenie nasiliło się i przeszło na całą twarz, kumulując się jednak na policzkach. Czułam jakby miliony igiełek nakłuwających moją skórę w tym samym czasie. Po zmyciu skóra, zwłaszcza na policzkach, była zaogniona i gorąca - przetarłam twarz wacikiem z Biodermą Sensibio i nałożyłam grubą warstwę kremu nawilżającego.
Dziś chciałam Wam przedstawić błoto z Morza Martwego.
Specyfik ten kupiłam w sklepie Natura Dla Piękna z półproduktami, za ok 8 zł, jeśli dobrze pamiętam.
Ze strony sklepu [ podkreśliłam to, co najważniejsze ] :
Błoto z Morza Martwego jest mieszanką pierwiastków i minerałów występujących w wodzie Morza Martwego, jak także składników organicznych, występujących wzdłuż linii brzegowej. Połączenie obu tych elementów - pierwiastków i minerałów występujących w wodzie Morza Martwego oraz substancji organicznych - powoduje powstanie niepowtarzalnego środka terapeutyczno-kosmetycznego.
Błoto jest nieocenione w kosmetyce, wiedzą o tym wszyscy, którzy je stosowali w naturalnej postaci. Przede wszystkim błoto z Morza Martwego stosuje się w problemach z trądzikiem i wypryskami skórnymi, łuszczycą, alotopowym zapaleniem skóry, bielactwem, w chorobach reumatycznych (ciepłe i gorące okłady na stawy ), w problemach krążenia (błoto znacząco poprawia krążenie krwi). Stosuje się je w formie maseczek i okładów błotnych.
Sugerujemy, aby czas pierwszych nałożeń był stosunkowo krótki (2-3 minuty) po to, aby zaobserwować zachowanie się skóry. Pieczenie i zaczerwienienie są reakcją normalną. Z błota nie należy jednak korzystać w przypadku, gdyby pojawiło się bardzo silne pieczenie, bardzo silne zaczerwienienie, szczególnie występujące wraz z opuchlizną. Są to rzadkie przypadki, ale jeśli się pojawią - należy bezwzględnie zrezygnować z dalszego stosowania błota.
Błoto wygląda jak błoto, cóż za odkrycie ;) Pachnie jak muł.
Przed użyciem trzeba je wymieszać, bo oddziela się woda. Ja robię to palcem, potem też palcami nakładam błoto na twarz :)
Zmywam małą okrągłą gąbeczką Calypso, bo zmywanie to dość brudny proceder ;)
Poniżej mój dziennik z pierwszych nałożeń błota. Spostrzeżenia zapisywałam od razu, żeby nic mi nie umknęło :)
Próba I: błoto nałożone na 3 minuty, od razu przy nakładaniu skóra na policzkach zaczęła mnie piec, kiedy nałożyłam błoto już na całą twarz, pieczenie nasiliło się i przeszło na całą twarz, kumulując się jednak na policzkach. Czułam jakby miliony igiełek nakłuwających moją skórę w tym samym czasie. Po zmyciu skóra, zwłaszcza na policzkach, była zaogniona i gorąca - przetarłam twarz wacikiem z Biodermą Sensibio i nałożyłam grubą warstwę kremu nawilżającego.
Próba II: po 3 dniowej przerwie od pierwszego nałożenia, zdecydowałam się spróbować jeszcze raz. Nałożyłam błoto na oczyszczoną żelem Avene Cleanance twarz, przy nakładaniu wszystko było w porządku. Po minucie [ dosłownie z zegarkiem w ręku ;) ] zaczęły mnie delikatnie piec policzkii trochę czoło, jednak pieczenie nie nasilało się i nie było ani trochę tak bolesne, jak przy pierwszej aplikacji. Potrzymałam błoto 4 minuty i zmyłam. Skóra nie byłą podrażniona ani zaczerwieniona, powiedziałabym, że wyrównana kolorystycznie i zmatowiona, a pory minimalnie spłycone.
Próba III : po tygodniu od ostatniego nałożenia błota, zaaplikowałam je na twarz cienką warstwą. Po 30 sekundach skóra zaczęła mnie delikatnie mrowić, w 3 minucie policzki zaczęły mnie mocno piec i szczypać, potem czoło również. Trzymałam błoto na twarzy 8 minut, czyli najdłużej do tej pory. Po zmyciu miałam dość mocno zaczerwienioną i wrażliwą skórę na policzkach, w miejscach, gdzie najbardziej szczypało po aplikacji. Skóra była ładnie oczyszczona i zmatowiona. Po zmyciu przetarłam skórę wacikiem z Biodermą Sensibio i nałożyłam olejek z 2 kapsułek Dermogal A+E.
Próba IV: tydzień po ostatnim błoceniu się, nałożyłam je wyłącznie na strefę T i trochę szerzej na brodę. Trzymałam błoto ok 6 minut, bo zaczęło mnie szczypać na czole i chciałam uniknąć podrażnień. Po zmyciu zauważalnie skóra w rejonie nakładania była oczyszczona, a pory na nosie zmiejszone.
Od tamtej pory błoto nakładam już tylko na strefę T i maksymalnie trzymam do 10 minut.
Ten sposób jest dla mnie najlepszy. Błoto z Morza Martwego nakładane mniej więcej 2 razy w tygodniu zmniejsza moje pory i zostawia skórę fajnie oczyszczoną, ale wciąż zdarzają się wpadki z podrażnieniem twarzy, więc po tym opakowaniu już go nie kupię.
Niemniej jednak polecam Wam, jeśli lubicie próbować takich dziwadeł kosmetycznych ;)
Próba III : po tygodniu od ostatniego nałożenia błota, zaaplikowałam je na twarz cienką warstwą. Po 30 sekundach skóra zaczęła mnie delikatnie mrowić, w 3 minucie policzki zaczęły mnie mocno piec i szczypać, potem czoło również. Trzymałam błoto na twarzy 8 minut, czyli najdłużej do tej pory. Po zmyciu miałam dość mocno zaczerwienioną i wrażliwą skórę na policzkach, w miejscach, gdzie najbardziej szczypało po aplikacji. Skóra była ładnie oczyszczona i zmatowiona. Po zmyciu przetarłam skórę wacikiem z Biodermą Sensibio i nałożyłam olejek z 2 kapsułek Dermogal A+E.
Próba IV: tydzień po ostatnim błoceniu się, nałożyłam je wyłącznie na strefę T i trochę szerzej na brodę. Trzymałam błoto ok 6 minut, bo zaczęło mnie szczypać na czole i chciałam uniknąć podrażnień. Po zmyciu zauważalnie skóra w rejonie nakładania była oczyszczona, a pory na nosie zmiejszone.
Od tamtej pory błoto nakładam już tylko na strefę T i maksymalnie trzymam do 10 minut.
Ten sposób jest dla mnie najlepszy. Błoto z Morza Martwego nakładane mniej więcej 2 razy w tygodniu zmniejsza moje pory i zostawia skórę fajnie oczyszczoną, ale wciąż zdarzają się wpadki z podrażnieniem twarzy, więc po tym opakowaniu już go nie kupię.
Niemniej jednak polecam Wam, jeśli lubicie próbować takich dziwadeł kosmetycznych ;)
No u mnie Ci wysyp kosmetyków "z" błotkiem, ale samego w sobie nigdy nie próbowałam. Trochę mnie niepokoją te dziennikowe wpisy. Przy glince zielonej czuć w sumie szczypanie i swędzenie, więc może to nie jest takie złe.
OdpowiedzUsuńNie mogę się zabrać za zamówienie online, ale stacjonarnie bym kupiła, szczególnie, że tylko 8 zł :)
dla spróbowania warto, bo 8 zł to nie majątek ;)
Usuńwiesz co szczypanie i swędzenie ok, ale przy niektórych aplikacjach było naprawdę niemiło...
ciekawe to blotko, ale jak tak szczypie i szczypie i szczypie to nie wiem czy bym sie odwazyla:) najwazniejsze ze obserwujesz efekty tego cierpienia:)
OdpowiedzUsuńJa teraz już bym go drugi raz nie kupiła ;) ważne przynajmniej, że coś daje :)
Usuńdla mnie byłoby raczej zbyt mocnym i drastycznym doświadczeniem..
OdpowiedzUsuńfajnie poczytać o takich natyralnych wynalazkach :)
No niestety nie każdemu przypasuje...
UsuńMam glinkę zieloną w takim gotowym produkcie i sam producent mówi, że może nastąpić mrowienie, więc może Twój produkt działa na tej samej zasadzie ;) W moim przypadku nie jest to jakieś uciążliwe... gorzej było jak nałożyłam sobie sam aloes to myślałam, że się zadrapie a np. w gotowych kosmetykach on mi nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńja wiem, przy błocie jest to samo napisane, ale aż takiego szczypania się nie spodziewałam ;)
UsuńO, dobrze że trafiłam na Twoją notkę, bo zamówiłam sobie błoto z morza martwego :) NO to u mnie zagości na moich porach i wągrach ^^
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa Twojej opinii :)
UsuńMnie błotko niespecjalnie kusi ;)
OdpowiedzUsuńmnie już też nie ;)
UsuńJa mam błoto z morza martwego z BingoSpa i jestem bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńnie szczypie tak?
UsuńTeż mam to błoto z Bingo Spa :) I powiem Ci, że mocno nie szczypie, jedynie mrowi, czuć że coś robi z naszą cerą :) I jestem z niego jak najbardziej zadowolona :) Jakbyś miała ochotę to u mnie na blogu jest recenzja tej maseczki :)
Usuńchętnie poczytam, dzięki :)
UsuńSam pomysł aplikacji błotka na twarz całkiem mnie przekonuje, ale to szczypanie i podrażnienia już nie. Dobrze, że nie kosztuje majątku i widzisz efekty tych cierpień ;)
OdpowiedzUsuńchociaż tyle, że efekty są ;) ale jednak nie jestem gotowa do aż takich poświęceń dla urodu, więc po tym opakowaniu dam sobie spokój z błotem ;)
UsuńWolę glinkowe papry:)
OdpowiedzUsuńja teraz już też ;)
Usuńoj dawnooo takiego błotka nie miałam na twarzy ;)
OdpowiedzUsuńdobre błotko nie jest złe ;)
UsuńJa używałam tylko maseczkę z minerałami z morza martwego z Avonu ale szału nie było.Chyba wypróbuję to błoto;)
OdpowiedzUsuńja jakoś Avonowi nie ufam, kupuję tylko produkty do stóp ;)
Usuńwarto wypróbować błoto i wyrobić sobie własne zdanie :)
Ja wczoraj po raz pierwszy nałożyłam błoto z BingoSPA. Po 3 minutach zmyłam, a skóra dzisiaj jest uspokojona i piękne ;0
OdpowiedzUsuńwiele osób mówi o tym błocie z Bingo spa :)
UsuńZ obawy przed pieczeniem raczej się nie skuszę;)
OdpowiedzUsuńcałkowicie rozumiem :)
UsuńMimo że nie jestem mega wrażliwcem, to na takie niedogodności sama z siebie się nie zdecyduję ;)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałam Twoje spostrzeżenia, bo wcześniej z czystym błotem się nie spotkałam, pozostanę jednak przy algach i glince, która ostatnio niezmiernie przypadła mi do gustu :)
ja lubię testować ciekawe rzeczy, dlatego też kupiłam błoto, ale czasem lepiej właśnie zostać przy swoich sprawdzonych metodach i kosmetykach :)
Usuńi że ludzie sobie sami to robią – nie dość, że z własnej, nieprzymuszonej woli nakładają na twarz BŁOTO, nie dość, że ono szczypie i podrażnia, to jeszcze za to płacą! :D
OdpowiedzUsuńgłupota ludzka nie zna granic ;P
Usuń