WEEKEND W LUBLINIE | naturalne spotkanie blogerskie, zwiedzanie miasta i inne przygody oraz zdecydowanie za dużo zdjęć i tekstu ;)

Hej! :)

Ostatni weekend spędziłam wspaniale! Dostałam zaproszenie na naturalne spotkanie blogerskie, które organizowała droga mojemu serduszku Gosia z bloga Esy, Floresy, Fantasmagorie i przesympatyczna Żanetka - od razu wiedziałam, że pojadę! W Lublinie pojawiłam się w piątek po południu, a Gosia ugościła mnie obiadem i psem! Bo przecież Bella, psinka Eska, była jedną z głównych atrakcji [ pokochałam tę pocieszną kluskę od razu! Zapewniła mi też nocne rozrywki, bo walczyłyśmy o poduszkę - przecież poduszka jest przeznaczona na psią dupę, a nie na głowę personelu! Ale spokojnie, jestem zaprawiona w bojach, w końcu doszłyśmy do konsensusu i psia dupa spoczęła 30 cm niżej, na kołderce ^^  Zresztą nie miała ze mną szans - moja dupa jest zdecydowanie większa!] .
Jeszcze tego samego dnia wybrałyśmy się na oglądanie centrum miasta, które mnie naprawdę oczarowało! Urokliwe uliczki, klimatyczne knajpki i przemili ludzie - #kochamlublin ! Byłam nawet w baszcie, w której kręcono Czarne Chmury [ wychowałam się na tym serialu, jak zresztą na Czterech Pancernych, Stawce większej niż życie, Janosiku i innych ^^ ].

W sobotę było Lubelskie Spotkanie z Naturą, którego naprawdę nie mogłam się doczekać! Gosia z Żanetą pięknie wszystko obmyśliły i spotkanie było dla mnie naprawdę ciekawe i edukacyjne! Nie był to tylko sztuczny spęd z jeszcze bardziej sztucznymi uśmiechami i zbieraniem fantów, ale autentyczne spotkanie osób, które chciały tam być! Wszystko odbyło się w przyjemnej restauracji U Hanysa, pod Lublinem [ jedzenie boskie i w nieekonomicznie wielkich porcjach ;) ]. Na wstępie każda z nas dostała po bukieciku kwiatów z ogródka Babci Żanety, uroczo to wyglądało. Fajową inicjatywą była wymiana między nami kartek z adresem bloga i pisanie innym różnych rzeczy [ ja dowiedziałam się, że mam ładne włosy i że jest zapotrzebowanie na więcej zdjęć Kebsika ;) ] Potem Asia, która ma własny sklep z kosmetykami rosyjskimi [ Organika, w Lublinie przy ulicy Wieniawskiej 8 ], z pasją w oczach opowiadała nam o swoim biznesie, kosmetykach, Syberii i różnych nowinkach kosmetycznych - z miejsca ją polubiłam! Dzięki uśmiechowi i gadatliwości udało się jej nas rozruszać i po chwili już wszystkie rozmawiałyśmy z zapałem :) W międzyczasie testowałyśmy kremy do rąk i balsamy z Produktów Benedyktyńskich - byłam zaskoczona tym, że rozszerzyli działalność na kosmetyki, dotąd znałam ich wyłącznie od spożywczej strony - żałuję, że nie udało mi się przygarnąć żurawinowego kremu ;) Potem przybyły przedstawicielki marki Party Lite i prezentowały nam asortyment firmy. Nie znałam jej wcześniej, a okazuje się, że produkują świetne świeczki, o nietuzinkowych zapachach, a do tego z naturalnego, sojowego wosku z bawełnianymi knotami! Nie jestem jakąś wielką wielbicielką świeczek, mam ich kilka, ale nie szaleję na ich punkcie, ale paniom udało się zainteresować nawet takiego laika jak ja i z przejęciem wąchałam kolejne próbniki i słuchałam o produktach :). Najbardziej przypadły mi do gusty zapachy figowy i poziomkowy. Ostatnim pokazem był masaż w wykonaniu samej Żanetki - aż miło się patrzyło,kiedy była w swoim żywiole [ taka mała dygresja - żałuję, że w wieku Żanety nie miałam tak sprecyzowanych planów na przyszłość ! ] i naprawdę mi smutno, że mieszka tak daleko, inaczej stale jeździłabym do niej na zabiegi :) Świetnym punktem spotkania była też licytacja na rzecz Foondacji Felis, udało nam się zebrać ponad 200 złotych i wszyscy są szczęśliwi - zwierzaki mają na swoje potrzeby, a my więcej kosmetyków - ja jestem wyjątkowo zadowolona, bo jedną z nagród w loterii okazała się być Cudowna Maść Lecznicza z Alchemii Lasu :) Była też wymianka, przygarnęłam kilka ciekawych kosmetyków, ale wiecie - #kosmetykównigdydość ;) 

Po spotkaniu, pełne pozytywnej energii, ruszyłyśmy jeszcze z Gosią na miasto, była noc kultury [ i mrowie ludzi, ale nie przeszkadzało nam to ;) ] Chciałyśmy wejść na Zielone Tarasy, gdzie odbywał się jakiś koncert, ale tłum był tak wielki, że niestety, nie udało się. Za to nie ma tego złego, bo w tej galerii moim oczom ukazał się New Look, szok! Oczywiście pociągnęłam Gosię do środka i zaczęłam przebierać w ciuchach i akcesoriach ;) Kupiłam kilka rzeczy, ale nie obyło się bez destrukcji, bo rozbiłam na białej podłodze ciemny lakier do paznokci... Panie były jednak tak miłe, że nie pozwoliły mi za straty zapłacić, a dodatkowo dostałam rabat na zakupy - takie rzeczy tylko w Lublinie! ;) Pijąc potem drinka w centrum, okazało się, że zgubiłam jeden z kolczyków [ które dostałam na zeszłoroczne urodziny od Narzeczonego... ] i drogą eliminacji wyszło, że to chyba w New Look'u. Następnego dnia, tuż przed wyjazdem, pobiegłam jeszcze do tego sklepu i okazało się, że owszem, kolczyk znaleźli, ale nie uwierzycie - jeszcze mnie przepraszali, że zatyczki nie udało im się odnaleźć ! Wracając jeszcze do ostatniego wieczoru - widziałyśmy pana chodzącego na linie rozwieszonej między kamienicami, papierowe lampiony w kształcie ryb, uczepione na sklepieniu przejścia pod kamienicami, panie tańczące z ogniem, mini happening reggae i wiele barwnych postaci :) Ach, działo się!

Do Krakowa wracałam tak przepełniona pozytywną energią i pięknymi wspomnieniami, że nawet opóźnienie busa nie było mi straszne ;) Zdecydowanie naładowałam akumulatory na najbliższe dni, żadna depresja, ani tym bardziej brak kosmetyków mi nie grozi! :D Apropos kosmetyków - nie widzicie tutaj tego, co przywiozłam [ a była tego prawie cała walizka! ], bo gdybym umieściła tutaj jeszcze więcej zdjęć i opisów, już NIKT  by nie przeczytał ;) Tak więc brace yourselves - post z kosmetykami z Lublina nadchodzi! :D

Dziękuję Dziewczynom za wspaniałe spotkanie, Eskowi za gościnę, wikt, wieczny uśmiech i znoszenie mojej osoby, a Lublinowi - za całokształt! ♥

A teraz czas na zdjęcia! Testuję nowy sposób pisania postów - najpierw cały tekst, potem zdjęcia - dajcie znać w komentarzach, co o tym sądzicie! :)
































Uczestniczki spotkania:

sponsorzy loterii:
sponsorzy upominków:


To już wszystko, co przygotowałam na dzisiaj, wypatrujcie postu z upominkami! 
I co, zazdrościcie mi weekendu? Sasasa ^^



21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Żanetko, ja już czekam na powtórkę!
      I następnym razem to ja będę modelką przy masażu, ok? ^^

      Usuń
    2. Tak coś czuję, że teraz to wszystkie będą chciały być modelkami :D

      Usuń
    3. Pewnie tak, ale ja pierwsza w kolejce, ok? :D

      Usuń
  2. Super ! I bańki chińskie nawet. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. reeeeeeety, ale miałyście świetnie!!! historia z dupą urzekająca, a lubliński New Look to i ja chyba muszę odwiedzić :D nie dziwię się, że Lublin nazywa się Lublinem – też mam bardzo miłe wspomnienia z niego :) a te wszystkie kosmetyki... kto to zużyje?? :P no i miło Was zobaczyć, chociaż fragmentarycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa no właśnie! Miałam napisać, że i mnie historia z dupą urzekła :D ale potem przez całą resztę o tym zapomniałam ;)

      Usuń
    2. Agata - tylko Ciebie brakowało! Apropos - kiedy ten obiecany Kraków??? Do New Looka mam sentyment, byłam tam pierwszy raz z Wami :D A co do kosmetyków, to poczekaj na post z podarunkami! Coś czuję, że żeby to wszystko pomieścić, będę musiała konkretne czystki porobić, jak Ty w kolorówce ^^

      Żaneta - historia z dupą jest przednia, już całej rodzinie opowiedziałam i wszyscy się śmieją ;)

      Usuń
  4. Dupa na poduszce, jakbym czytała o kocie Gustawie, którego zadek zawłaszcza ważniejsze meble w domu typu łóżko, stół czy fotel obrotowy przed komputerem ^^
    Wróć do lublina, zjemy w końcu tartę malinową w Akwareli - handlara ściska i przesyła buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo, pozdro dla Gustawa! ♥
      A żebyś wiedziała, że wrócę! Kiedyś na pewno!
      Ja z kolei zapraszam do Krakowa! :**

      Usuń
    2. Powiedziałam Kamilowi o Krakowie i podłapał, więc może jeszcze w te wakacje :-))) <3

      Usuń
    3. O, bardzo się cieszę! :)

      Usuń
  5. Ja byłam w Lublinie dwa weekendy temu, czysto turystycznie - wybierałam się tam od wielu lat, lubię zwiedzać polskie miasta. Niestety to jedno ze smutniejszych miast, które widziałam - nie wiem, co oni zrobili z unijnymi dotacjami itp., jeśli nawet rynek wygląda, jak wygląda :( Między jedną a drugą knajpą zapadła kamienica z dechami w oknach, wejdziesz w jakąś uliczkę - po prostu bieda z nędzą. Przeszłam całe centrum, nie widziałam żadnych nowych inwestycji, żadnych biurowców, nic.
    Kawałek od zamku, w okolicach kirkut, takie klimaty, że bałam się idąc razem z koleżanką sporo przed zmrokiem. Albo ulica Dolna Panny Marii - ścisłe centrum miasta a ja się czułam, jakbym trafiła do jakiejś największej meliny. Naprawdę smutkiem mnie napawało zwiedzanie Lublina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biurowców nie chcemy żadnych! lublin to nie warszawa i niech tak zostanie. Magda była na kirkucie a ja codziennie chodzę tamtędy do pracy. Dla mnie to akurat jedno z piękniejszych miejsc.. Są ulice które wyglądają meliniarsko i takie zresztą sa ale wierz ze zmieniło się bardzo dużo...każde miasto ma swoje mroczne strony.

      Usuń
  6. Ostatnie zdjęcie - standard :DDDDDDDD znam to :DDD
    Tekst o przeznaczeniu poduszki na psią dupę - boski! I jakże prawdziwy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie spotknia zawsze są bardzo fajne :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę, i to bardzo! Zazdroszczę świetnego spotkania z dziewczynami, no i przede wszystkim czasu spędzonego z Esiaczkiem i z Belcią :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)


Proszę o kulturę wypowiedzi, komentarze obraźliwe oraz reklamowe będą usuwane.