SheaMoisture | yucca + baobab ANTI - BREAKAGE MASQUE


Witajcie weekendowo! :)

Każdy ma swoje paranoje, jak dobrze wiecie - moją są włosy [ mam też inne, ale to temat na innego posta ^^ ]. Kocham próbować nowych kosmetyków, zresztą widać to doskonale po zapasach - te włosowe są największe. Przecież szamponu i masek nie może nigdy zabraknąć!
Kiedy wyczytałam już wieki temu u Urban o produktach do włosów amerykańskiej marki SheaMoisture, wiedziałam, że koniecznie muszę coś od nich spróbować. Szczęśliwym zrządzeniem losu moja przyjaciółka spędzała wakacje w Stanach, więc perfidnie ją wykorzystałam :D Tak oto maska Anti - breakage trafiła w moje ręce i na włosy.



Maska ma funkcjonalne, porządnie wykonane opakowanie, śliczną szatę graficzną, a na etykiecie znajdują się wszystkie potrzebne informacje. Z opakowania dowiadujemy się między innymi o tym, że maska nie zawiera sulfatów, jest bezpieczna dla farbowanych włosów, nie była testowana na zwierzętach, jest nawet krótka historia marki :) Zapach jest bardzo ładny, świeży, jakby kwiatowy, ale jednocześnie odrobinę hmmm... aloesowy? Jest dla mnie niespotykany, dlatego ciężko mi go opisać, ale naprawdę go lubię, utrzymuje się na włosach przez kilka godzin po myciu. Konsystencja kosmetyku jest również zaskakująca, bo jest bardzo gęsta, a w masce są takie jakby grudki - coś na kształt zsiadłego mleka. Przez tę konsystencję maska jest bardzo wydajna, dodatkowo gładko rozprowadza się na włosach, nie potrzeba jej dużo. 







Skład:

Deionized Water , Butyrospermum Parkii (Shea Butter) , Cocos Nucifera Oil (Coconut) , Mangifera Indica Seed Butter (Mango) , Persea Gratissima Oil (Avocado) , Olea Europaea Oil (Olive) , Aloe Barbadensis Leaf Extract , Ammonium Salt (Conditioner) , Yucca Filamentosa Extract , Vegetable Protein , Adansonia Digitata Extract (Baobab) , Biotin , Panthenol (Vitamin B-5) , Rosemary Extract , Bamboo Extract , Sorbitol Esters , Caprylyl Glycol , Essential Oil Blend , Lonicera Caprifolium Flower and Lonicera Japonica Flower Extract (Honeysuckle and Japanese Honeysuckle) , Tocopherol (Vitamin E)


Zanim opiszę Wam efekty, muszę podkreślić, że moje włosy są niskoporowate, a maska jest maską proteinową. Jak wiadomo, włosy niskoporowate nie potrzebują protein w wielkich ilościach. Dlatego też efekty na włosach wysokoporowatych mogą być zupełnie inne, powiedziałabym wręcz, że lepsze i szybciej widoczne.



Zauważyłam, że najlepsze efekty uzyskuję na swoich włosach, kiedy maskę trzymam ponad pół godziny, zazwyczaj jest to około 50 minut [ najczęściej w niedziele, kiedy nigdzie się nie spieszę ]. Krótszy seans z SheaMoisture zupełnie nie ma sensu - parę razy nakładałam maskę na kilka minut i nie byłam zadowolona z efektów - włosy się strąkowały i były matowe. To jeden z tych włosowych produktów, któremu po prostu trzeba dać czas na działanie. Najlepsza dla moich włosów częstotliwość używania maski to raz na półtora tygodnia [ mniej więcej, przecież nie zaznaczam w kalendarzu ;) ]. 

Maska nie daje spektakularnych efektów typu wow, silikony albo wow, właśnie wyszłam od fryzjera z kupą chemii na głowie, ale co tam, wyglądam jak z reklamy. W tym przypadku możemy raczej mówić o dobrym efekcie wizualnym, ale najlepsze są efekty długofalowe - przy regularnym używaniu maski włosy stają się namacalnie zdrowsze i sprawiają coraz mniej problemów na co dzień - mniej się plączą, mniej łamią, tak jakby SheaMoisture odbudowywała włosy od środka, są sprężyste, sypkie, grubsze w dotyku, bardzo ładnie odbijają światło. 


Jeśli tylko macie dostęp, koniecznie wypróbujcie tę maskę! Widziałam ją w jakimś sklepie internetowym za mega wysoką cenę około 70 zł, ale w USA można ją kupić za niecałe 10 dolarów, a często jest podobno w promocjach. 

Przy kończeniu tego postu doczytałam, że SheaMoisture kilka miesięcy zmodyfikowało tę linię swoich produktów i obecnie, zamiast baobabu, w składzie jest banan - ciekawe, jak nowa wersja się spisuje, może wiecie?

Miłej reszty weekendu! :)

14 komentarzy:

  1. A ja zawsze jestem taka niecierpliwa i długo nie usiedzę z jakąkolwiek maseczką.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dla efektów jestem w stanie się poświęcić :)
      Zresztą zazwyczaj z maską na głowie sprzątam albo prasuję, więc nie marnuje czasu ;)

      Usuń
  2. Długofalowe efekty to coś co lubię. Nie znam firmy, ale maska ciekawa. Bananowa jeszcze pewnie pięknie pachnie, to jak dla mnie byłby dodatkowy atut :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ciekawa jestem tej z bananem, bo bananowego Kallosa wielbię :D

      Usuń
  3. Mam tą maskę i na moich rozjaśnianych włosach efekty daje niesamowite. Na ten moment to jest moja maska nr 1 ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam, że moje włosy są wysoko porowate, rozjaśniane latami i długie dlatego efekt faktycznie jest u mnie inny :)

      Usuń
  4. Ja mam właśnie wysokoporowate włosy, bardzo ciekawa jestem czy byłyby z niej zadowolone.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy kosmetyk, chętnie bym go wypróbowała, bo jego skład odpowiada potrzebom moich wysokoporowatych włosów:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja planuję wreszcie na serio zadbać o swoje włosy więc akurat takie wpisy jak ten są mi bardzo pomocne:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa sprawa :D Ale też nie żebym od razu wołała: CHCĘ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. O ja, chyba bym ją chciała :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam ją w zapasach, znalazłam w sklepie z artykułami dla włosów afro :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Skład ma fajny, mogłaby być dobra do takich włosów, jak moje.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)


Proszę o kulturę wypowiedzi, komentarze obraźliwe oraz reklamowe będą usuwane.