Hej, hej!
Zanim zacznę pisać o fajowej glince, mały apdejt : żyję, mam się dobrze, tylko moja organizacja czasu trochę mniej. Pracuję nad tym, ale dopóki efekty nie będą widoczne w aktywności blogowej, zapraszam serdecznie na Instagrama [ przycisk po prawej stronie ], tam zawsze mam chwilę, żeby wrzucić coś nowego [ w ostatnich dniach same zakupy, ale wiecie, było po wypłacie itepe ;) ]. Już po apdejcie, mogę przejść do meritum. A w tym przypadku to fajowa rosyjska glinka do twarzy od firmy Fitokosmetik. Ja dostałam ją na czerwcowym [ PÓŁ ROKU TEMU, serioooo?! ] spotkaniu blogerek pod Lublinem, od przemiłej Asi, która w Lublinie ma sklep w rosyjskimi kosmetykami [ Organika, przy ulicy Wieniawskiej 8 ]. Od razu mówię, że zazdroszczę tym z Was, które mogą się tam wybrać, też bym chciała!
Glinka, którą dostałam, to glinka syberyjska zielona z dodatkiem ziół, o działaniu odżywczym. Ma poprawiać napięcie skóry. Te zioła z nazwy to siedmiopalecznik, mącznica lekarska i rumianek. W saszetce dostajemy 75 gramów, co przy regularnym używaniu raz w tygodniu spokojnie powinno wystarczyć na jakieś trzy miesiące.
Uwielbiam glinki, naprawdę. Ta tutaj nie stanowi wyjątku. Nic tak świetnie nie wygładza skóry i nie zmniejsza porów jak glinki, a przynajmniej ja jeszcze dotąd na taki kosmetyk nie natrafiłam. Używanie glinek może wydawać się upierdliwe, bo przecież nie możemy pozwolić na ich zaschnięcie na twarzy, ale to kwestia przyzwyczajenia. Ja siadam sobie z książką i co kilka minut psikam twarz wodą winogronową Caudalie i tak spędzam sobie przyjemnie 15 minut.
Glinki tej używam nie tylko na twarz.Od czasu do czasu [ znaczy się, jak sobie przypomnę, czyli około dwóch razy w miesiącu ;) ] sypię też trochę glinki [ około łyżki stołowej ] do porcji szamponu do włosów, mieszam je ze sobą i myję włosy. Dziwne? Może, ale ja to uwielbiam. Włosy są potem świetnie oczyszczone ze wszystkiego, co na nich się osadziło, nie ma nawarstwionych olejków, środków do stylizacji. Zauważyłam też, że są lekko uniesione przy nasadzie - same plusy!
Taką glinkę możecie kupić za około 5 złotych, w zależności od sklepu. Powinna być dostępna w większości sklepów oferujących kosmetyki zza wschodniej granicy. Ja bardzo polecam, jeśli nie tę, to koniecznie jakąś inną glinkę, bo różnica jest widoczna już po pierwszym użyciu, obojętnie, czy to na włosach czy twarzy :)
Też lubicie glinki ? Jakie są Wasze ulubione?
Lubię glinki ;). Tej konkretnej nie miałam. Obecnie używam jakąś rosyjską, ale nie pamiętam nazwy ;P
OdpowiedzUsuńOptymistyczna, najważniejsze, że się sprawdza :)
UsuńJa mam z tej firmy błękitną, w dużym opakowaniu. Lubię ją.
OdpowiedzUsuńW dużym opakowaniu, to takie w kartoniku, tak?
UsuńJa uwielbiam glinki - najbardziej czerwoną i białą :)
OdpowiedzUsuńZielona jest dla mnie za ostra :)
Ależ Ty masz rzęsiska - naturalne? :D
U mnie bez różnicy, każdą bardzo lubię :)
UsuńCoś Ty, od dwóch lat przedłużam :)
bardzo lubię zieloną :))
OdpowiedzUsuńTeż tę otrzymałaś? :)
Usuńnie znam marki ale glinki lubię
OdpowiedzUsuńSuper :)
UsuńJa kiedyś używałam maski do włosów z zieloną glinką i wiem, że świetnie sprawdza się w takiej roli :)
OdpowiedzUsuńO, a co to za firma była?
UsuńZainteresowałaś mnie :)
Zielonej glinki o dziwo jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą :)
Usuńu mnie najlepsze efekty i brak przesuszenia daje np. glinka różowa, żółta świetnie oczyszcza pory ale przy tym jest mocno ściągająca a jako posiadaczka skóry normalnej często przechodzącej w przesuszoną tego efektu staram się unikać :)
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja mam zupełnie inną cerę, mieszaną w stronę tłustej i nigdy jeszcze glinka mnie nie ściągnęła :)
UsuńJa ostatnio polubiłam glinkę białą:) czekam na nową paczuszkę:D
OdpowiedzUsuń