Dobry wieczór bardzo!
Czas na przedstawienie gromadki kosmetyków, które mnie zaskoczyły i zyskały awans do grona ulubieńców. W kwietniu sporo takich się znalazło [ naliczyłam 9 różnych! ] w mojej łazience i kosmetyczce, dlatego też cieszę się, że mogę je Wam zaprezentować :)
Emulsja micelarna do mycia twarzy, Anida - kupiłam ją kilka miesięcy temu, w promocyjnej cenie 6,99 zł. Używam od marca i jestem niesamowicie zadowolona - z jej delikatności, konsystencji i wydajności [ zostało mi jeszcze 1/3 opakowania ]. Normalnie emulsja kosztuje niecałe 10 zł więc jest produktem bardzo przystępnym, ma krótki i delikatny skład, nadaje się do każdego typu cery. Bez problemu znajdziecie ją w aptekach DOZ, stacjonarnie i internetowo.
Nawilżająca odżywka do włosów Citrus + Aloe, Petal Fresh Organics - o odżywce już pisałam niedawno, to bardzo dobra naturalna kuracja dla włosów. Ujarzmiała w kwietniu moje włosy najczęściej, zostawiając je gładkimi i błyszczącymi.
Sephora, Gentle Exfoliating Cleansing Balm - to masło do demakijażu kupiłam na jednej z wyprzedaży w perfumerii, o ile dobrze pamiętam, kosztowało 25 złotych. Okazało się super przyjemnym produktem do demakijażu! Naprawdę mnie zaskoczyło. Jest delikatne i kremowe, a przy tym pachnie jak kosmetyki Caudalie z linii Vinosource. Niestety już go nie produkują, pytałam w kilku Sephorach :(
Crushed Cabernet Scrub, Caudalie - peeling, do którego nie byłam na początku przekonana. Po pierwszym użyciu określiłam go jako niewydajny. Potem poczytałam o nim w sieci i okazało się, że każdy chwalił to, jak niewiele go potrzeba do peelingu całego ciała - dało mi to do myślenia i następnym razem spróbowałam z mniejszymi ilościami - bingo! Rzeczywiście peeling najlepiej radzi sobie, jeśli jest nakładany w małych ilościach. Magicznie wygładza skórę, zostawiając ją miękką o gładką na długi czas. Zapach jest dość specyficzny, lekko cierpki, ale ja bardzo go polubiłam.
Deep Recovery Nihgt Cream, Rituals - to prezent świąteczny od Irenki ♥ Jeszcze nigdy nie miałam lepszego kremu na noc. Ten z Rituals jest tak bogaty i regenerujący [ przy tym konsystencja jest całkiem lekka i wcale nie tłusta! ], że moja skóra rano wygląda, jakbym spała przez 24h! Koloryt jest wyrównany, cera mocno nawilżona i sprężysta, wygładzona. Uwielbiam! Jedyny minus to niższa niż moje założenia wydajność, po dwóch miesiącach jestem już w połowie opakowania.
puder do twarzy Prep + Prime, MAC - polubiłam sypańce i dobrze mi z tym :D Ten jest bardzo dobry, świetnie utrwala na długi czas makijaż, nawet ten nałożony na dość tłusty filtr przeciwsłoneczny [ przetestowane! ], nie bieli i u mnie nie robi płaskiego matu. Duża pojemność mi odpowiada, nie mogę mu nic zarzucić :)
róż do policzków Cream Puff, 20 Lavish Mauve, Max Factor - odkrycie różowe roku! Jestem zakochana po uszy w tym kolorze i odkąd go kupiłam, wszystkie inne poszły w odstawkę. Wbrew nazwie, róż jest wypiekany, nie kremowy. Jest piękną mozaiką [ ? ] połączonych chaotycznie kolorów z lekkim połyskiem, który pozwala zrezygnować z rozświetlacza. Nienaganna trwałość i genialny kolor sprawiają, że się z nim nie rozstaję, zużycie jest już widoczne.
pędzel do różu, Real Techniques - nie sposób o nim nie wspomnieć przy okazji różu z MF. Tylko ten pędzel idealnie radzi sobie z nakładaniem tego różu w zadowalający mnie sposób. Lubię go, bo nie da się nim zrobić na policzkach plam, równomiernie rozprowadza produkt i pięknie go blenduje. Dostałam go na urodziny dwa lata temu od przyjaciółki i wciąż jest w idealnym stanie [ na zdjęciu nieumyty, ale cóż, nie jestem Perfekcyjną Panią Domu ;) ].
lakiery do paznokcie, Essie - nie chodzi tu o konkretne kolory [ na zdjęciu Maximillian Strasse Her, Head Mistress, Big Spender ], ale o markę. Ostatnio wciąż sięgałam po lakiery Essie, odpowiadały mi pod względem kolorów, komfortu nakładania i trwałości. Lubię tę markę! Chyba czas na nowe kolory, ostatnio Merino Cool wpadł mi w oko ;)
Nie ukrywam, że nazbierałam tego pokaźną ilość, ale cieszę się, że trafiłam na tyle wartych wspomnienia kosmetyków :) Przy tym w kwietniu nie miałam żadnego rozczarowania kosmetycznego, bilans jest więc bardzo zadowalający ^^
Napiszcie, co Wam umilało kwiecień, może coś nam się pokrywa?
Prep+Prime mam, lubię :)
OdpowiedzUsuńpędzel z RT najlepszy! na żadnym się jeszcze nie zawiodłam :)
Wokół tego różu z MF kręcę się od dawna, czas to zmienić ;)
Już na kolejnym blogu czytam o tym jak dobry jest ten kosmetyk MAC. Chyba się skusze, bo coś takiego jest mi potrzebne.
OdpowiedzUsuńOj szkoda, że nie produkują już tego masła do demalijażu bo pomyślałam, że mogłoby być dobrą alternatywą dla tego słynnego z Clinique;) róż MF też ostatnio często gości na mym licu;)
OdpowiedzUsuńTe roze z MF sa naprawde sliczne, bardzo mi przypominaja roze z Hourglass :D
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie peeling caudalie, muszę o nim poczytać :) a co to tego pędzla - też bardzo go lubię, świetnie radzi sobie u mnie z wszelkiej maści problematycznymi różami ;)
OdpowiedzUsuńSame wspaniałości :)
OdpowiedzUsuńA miałaś może szampon z tej serii czy tylko odżywkę?
OdpowiedzUsuńZazdroszcze tylu ulubiencow, ja w tym miesiau nie znalazlam niczego co by mnie zachwycilo. Puder z Mac i lakiery Essie tez bardzo lubie. Reszty nie mialam.
OdpowiedzUsuńmam ten róż w tym samym kolorze i też uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad zakupem tego pędzla i chyba do "zestawu" przydałby się ten róż....
OdpowiedzUsuńsame wspanialosci :)
OdpowiedzUsuńno Ci powiem ,że na bogato nei da sie ukryc ;p
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię ten pędzel. Pomógł mi zwalczyć mój strach przed różami na mojej twarzy :) fajnie rozprowadza produktu i faktycznie ciężko nim zrobić sobie plamy :)))
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię ten pędzel. Pomógł mi zwalczyć mój strach przed różami na mojej twarzy :) fajnie rozprowadza produktu i faktycznie ciężko nim zrobić sobie plamy :)))
OdpowiedzUsuńMam ten puder z MACa w wersji prasowanej również lubię :)
OdpowiedzUsuńTen róż to także ulubieniec ostatnich tygodni, choć u mnie trzeba go dość sporo nałożyć by był widoczny.
Oooo ten kremik i emulsja micelarna baaaardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńRóż MF, pędzel RT i lakiery Essie również bardzo lubię. Nie polubiłam się natomiast z pudrem MAC i leży gdzieś porzucony. Może jeszcze kiedyś dam mu szansę ;)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na peeling Caudalie, jak tylko na niego trafię to na pewno wpadnie do koszyka :)
Szkoda że tego balsamu z sephory już nie produkują bo z miłą chęcia porównałaby go do mojego z Clinique. Na Anide namówiłaś mnie i na pewno się za nią rozglądnę jak będę w PL:)
OdpowiedzUsuńRóż z MF przykuł moje oko podczas ostatnich zakupów ale powstrzymałam się i go nie kupiłam. Teraz żałuję i będę musiała po niego wrócić:)
Bardzo przyjemne kosmetyki! Fajnie, że jednak przekonałaś się do tego scrubu Caudalie :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne kosmetyki, ja nic nie miałam ale chętnie bym wypróbowała Mac i Essie ;)
OdpowiedzUsuńnie znam żadnego z Twoich ulubieńców :)
OdpowiedzUsuńSame ciekawostki! Krem na noc już zapisałam na listę Koniecznie Wypróbuj. Róże z MF ostatnio macałam w sklepie i faktycznie, wyglądają bardzo zachęcająco. Nie wzięłam żadnego, bo mam kilka nowych i chcę się nacieszyć, a poza tym postanowiłam nie być frajerką i nie kupować MF-a w pełnej cenie chwilę po tym, gdy były dostępne różne fantastyczne promocje :) Może następnym razem!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie probowałam żadnego z Twoich ulubieńcow, ale ten puder Mac za mną chodzi już dawna. Nigdy mnie tylko nie ciągło do lakierów Essie.
OdpowiedzUsuńJakie piękne ulubieńce ;)
OdpowiedzUsuńPeeling C mi się marzy :)
Caudalie pokochalam dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam lakiery Essie! I czaję się na ten pędzel do różu ; )
OdpowiedzUsuńLakiery Essie są w kręgu moich ulubieńców już od kilku lat :) Uwielbiam je za kolory, jakość i miniaturowe sety, które chętnie kupuję. Z Twoich ulubieńców bardzo kusi mnie pędzel do różu RT.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Różyki z MF chwali sporo osób, muszę je obadać :)
OdpowiedzUsuń