Cześć ! :)
Na punkcie włosów mam małego bzika. Okej, nie jest mały, macie rację ;) Uwielbiam kupować rzeczy przeznaczone do ich pielęgnacji, z namaszczeniem trzymam przez długi czas różne kompresy z dziwnych składników na głowie, olejowanie to już stała część repertuaru, nawet Narzeczonemu przestało już przeszkadzać, że co i rusz moje włosy pachną inną przyprawą albo skapuje z nich dziwna substancja ;) Kiedy więc już jakiś czas temu Pączek w pudrze napisała o masce do włosów od Bomb Cosmetics, musiałam ją mieć, same rozumiecie! Kupiłam ją już dość dawno, pokazywałam Wam w sierpniowych zakupach.
Najpierw opakowanie - śliczne, prawda? Pastelowe zielone tło z białymi kropkami i różyczkami - sama słodycz :) Plastikowy słoik z zamykaniem typowym dla większych opakowań białego sera czy jogurtu, co nie jest najwygodniejsze na świecie, ale ma swój urok. Pojemność to 200 ml, czyli raczej standardowo, choć ja, przyzwyczajona do litrowych Kallosów, wolałabym więcej. Tym bardziej, że działanie jest naprawdę dobre :)
Maska nazywa się miodową i na tym udział miodu się kończy, bo w składzie go nie ma. Dlaczego tak jest? Nie wiem, może jest w tym jakaś taktyka marketingowa? Tak czy siak, w masce znajduje się olej z Brassiki, olej z Kukui i olejek eteryczny Ylang Ylang - egzotycznie, nieprawdaż? Ma za zadanie odżywiać, wygładzać i ułatwiać rozczesywanie włosów. Tyle deklaruje producent i podoba mi się, że w końcu nie obiecują mi cudów na kiju.
Na moich niskoporowatych włosach maska spisuje się bardzo dobrze - po zastosowaniu są miękkie, dobrze dociążone i ładnie się układają. Nie zauważyłam, żeby powodowała szybsze przetłuszczanie się włosów. Mocno odżywia słabsze końce włosów i dzięki niej są bardziej sprężyste. Użyłam jej do odżywienia włosów po farbowaniu henną i naprawdę dobrze poradziła sobie z tym pohennowym przesuszem, byłam pod wrażeniem.
Maska ma bogatą konsystencję, coś jakby treściwy budyń i naprawdę nie potrzeba jej wiele, aby pokryć włosy na całej długości. Jest trochę oporna w nakładaniu, ale znalazłam na nią sposób - nabieram porcję, rozcieram ją między rękami i dopiero wtedy nakładam. Acha, producent na opakowaniu umieścił informację, że wystarczy 2 minuty z maską na włosach - całkiem możliwe, ale ja zauważyłam, że im dłużej ją trzymam, tym lepsze efekty zauważam. Zresztą zawsze nawet zwykłą odżywkę trzymam minimum 10 minut [ dziś było to nawet 20 ], taki mam już nawyk :)
Miodowa maska od Bomb Cosmetics ma bardzo mocny zapach, który po spłukaniu utrzymuje się jeszcze na włosach do kilku godzin. Jest to świeży aromat z nutą czegoś cięższego, kojarzy mi si trochę z zapachem jakiegoś płynu do płukania tkanin, ale nie potrafię go dokładnie określić. Jak dla mnie jest przyjemny.
Koszt takiej maski to 39 zł, ja z tego, co pamiętam, skorzystałam z jakiejś zniżki i zapłaciłam za nią około 34 złotych. Tak czy siak, nie jest to mała kwota, ale wydaje mi się, że maska warta jest tej ceny i pewnie od czasu do czasu będę do niej powracać :)
Znacie miodową maskę do włosów od Bomb Cosmetics?
Jak Wasze o niej zdanie?
A może coś innego z oferty firmy warto jeszcze wypróbować?
Pierwszy raz o niej słyszę :)
OdpowiedzUsuńA o marce Bomb Cosmetics? :)
UsuńNie znam, ale mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńJa też wcześniej nie miałam o niej pojęcia, dopiero kiedy Sonia o niej napisała, włączyło mi się zaciekawienie a potem chciejstwo ;)
Usuńbrzmi dobrze, lubię tę firmę
OdpowiedzUsuńA masz swoje ulubione kosmetyki od nich?
UsuńCiekawe jak by się spisała na moich wysokoporowatych kudłach ;)
OdpowiedzUsuńSprawdź! :)
UsuńM, cieszę się, że i Ty jesteś z niej zadowolona :) Przyznam, że trochę obawiałam się tego czy sprawdzi się u Ciebie, wiesz taka mała odpowiedzialność ;)
OdpowiedzUsuńHaha, dokładnie wiem, o czym mówisz! Ja często tak mam, że kiedy ktoś coś kupuje z mojego polecenia, stresuję się, czy aby na pewno nie będzie żałował zakupu ;)
UsuńNie znam marki ale zapach miodu zawsze dobrze wróży :)
OdpowiedzUsuńTyle tylko, że maska nie pachnie miodem ;)
Usuńsama nie wiem :D jak by był miód w składzie to brałabym na pewno ;) moje włosy go kochają ;)
OdpowiedzUsuńpoza tym, na razie wszystko co miałam tej firmy niezbyt mi pasowało...
Oj, a z czym miałaś już do cznienia?
UsuńJuż od dawna chcę ją kupić, a Ty tym bardziej mnie zachęciłaś:)
OdpowiedzUsuńNo to nie ma się nad czym zastanawiać :)
UsuńPrzeglądałam kosmetyki Bomb Cosmetics, niektóre produkty mają fajne i kuszą ale cena troszkę zniechęca chociaż wiem, że od czasu do czasu trzeba sobie kupić coś lepszego. :) Fajnie, że ta maska sprawdziła się, będę wiedzieć na co zwrócić uwagę. :)
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście, ceny mają dość wygórowane. Ale opakowania są takie słodkie i ładne, że można przeboleć, Oby tylko działanie szło w parzez ceną i dizajnem :)
UsuńNie znam tej matki, ale działanie tego produktu...działa na moją wyobraźnię;). Zwłaszcza, że moje włosy teraz wciąż dopominają się o uwagę. Poszukam tej maski. PS.: Zapraszam Cię na konkurs walentynkowy do mnie. Robisz ładne zdjęcia, więc może...?;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że możesz polubić tę maskę :)
Usuńja teraz zamiast masek na włosy używam oleju kokosowego przed myciem ;) a jeśli już decyduję się na maskę to tylko z biovax ;)
OdpowiedzUsuńMoje włosy na początku lubiły olej kokosowy, ale teraz mają już inną porowatość i ten olej zupełnie im nie służy...
UsuńTo opakowanie jest mega słodkie! :)) ja używam teraz Kallosa z keratyną i Aussie na zmianę :)
OdpowiedzUsuńKallosa z keratyną bardzo lubiłam :) A znasz bananowego? To jest dopiero odlot :D
Usuńjeszcze nic z bomb cosmetics nie miałam, ale kuszą takie przyjemności :)
OdpowiedzUsuńKuszą, zwłaszcza opakowaniami :)
Usuńja znam tylko masełko truskawkowe! :P
OdpowiedzUsuńI jakie jest, dobre? :)
UsuńNie znam a widzę ze całkiem nieźle sobie u Ciebie dała radę :)
OdpowiedzUsuńTak, warta spróbowania :)
UsuńMuszę się wybrać i sobie obczaić tę maskę stacjonarnie :)
OdpowiedzUsuńA masz dostęp stacjonarny? Zazdro! :)
UsuńBiedni ci faceci z nami :P mój tez sie juz przyzwyczaił do dziwnych rzeczy i zapachów na mojej głowie, choć jeszcze czasem pyta, czy to co robie w kuchni to na włosy, czy do jedzenia :P a tej maski nie znam, ale czuje sie mocno zachęcona ;)
OdpowiedzUsuńAle wytrzymują, więc nie musi być tak źle, haha ;)
UsuńZawsze mnie zachwycają opakowania produktów BC;) sama miałam od nich tylko masło pod prysznic czy coś w tym stylu;) ale marzą mi się jeszcze babeczki kąpielowe. Ciekawe czy maska również by się u mnie sprawdziła;)
OdpowiedzUsuńŚliczne są, trzeba przyznać :) Masłą pod prysznic są ciekawe i mam chętkę na jakieś, ale narazie zapasy kąpielowe mnie przytłaczają ;)
UsuńTeż czytałam o tej maseczce u Sonii, ale jeszcze się nie skusiłam. Też zawsze trzymam na włosach maski i odżywki dłużej niż zaleca producent, chyba, że wiąże się to z jakimś ogromnym obciążeniem, ale na szczęście takie negatywne skutki długiego trzymania masek i odżywek dopadają mnie rzadko :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie, rzadko się zdarza, że coś obciąży mi włosy, o ile tylko nie przesadzę z częstotliwością aplikacji :)
UsuńNiestety nie znam tej maski ale wyglada obiecująco ;)
OdpowiedzUsuńTak, warto się nią zainteresować :)
UsuńCiekawa maska. Na razie mam czekoladowego Kallosa (cały litr) i najpierw jego zużyję, dopiero potem będę kombinować.
OdpowiedzUsuń