Hej Hej!
:)
Mam
świetny peeling, koniecznie muszę go Wam pokazać!
Od jakiegoś już
czasu zaprzestałam kupna takich drogeryjnych, napakowanych
plastikiem peelingów [ drogie toto, chemiczne, zazwyczaj jedzie na
parafinie, czyli ogólnie → bleee ] na rzecz samorobionych,
naturalnych – bazujących zazwyczaj na cukrze, oleju kokosowym i
opcjonalnych dodatkach [ masło shea, olejek mandarynkowy, suszona
lawenda, itp. ]. Taki system świetnie się u mnie sprawdzał, no ale
nie byłabym sobą, gdybym nie zachciała urozmaicić sobie życia
jakimś sklepowym peelingiem ;) I w sumie dobrze się stało! Bo w
ramach fanaberii urodzinowych, zażyczyłam sobie od Rodziców m.in.
peeling do ciała Equilibra. Marka ta zainteresowała mnie po
niesamowicie udanym spotkaniu [ w zasadzie cały czas się widzimy,
bo gości u mnie w łazience nieprzerwanie! ] z aloesowym szamponem,
który okazał się najlepszym, jakiego dotąd używałam :)
Dla zainteresowanych inne produkty Equilibra w mojej opinii:
Krótko i na temat #2 - Żel pod prysznic Isana Med + aloesowy balsam do ciała Equilibra
Peeling
do ciała mieści się w naprawdę dużym plastikowym słoiku z
odkręcanym wieczkiem – ma aż 600 gr! Czyli dostajemy ponad pół
kilo porządnego, solnego scrubu za cenę ok 30 zł. Warto polować
na promocje – mój urodzinowy egzemplarz kosztował 22 zł z
groszami. Chociaż trzepa przyznać, że nawet podstawowa cena jest bardzo przystępna, jak za taką jakość i ilość kosmetyku, prawda?
Wracając do opakowania – jest dość solidne i mimo
wielkości – całkiem poręczne. Sama zawartość zabezpieczona jest
przed macantami folią [ Jak w Nutelli, tylko przezroczystą ;) ], co
bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło – w większości drogeryjnych
peelingów nie ma takiej opcji [ swoją drogą to nie powinno być opcją, tylko standardem... ]. Dodatkowo w zestawie dostajemy
szpatułkę, która ułatwi nam pomieszanie całości i wydobywanie
ze słoiczka. Dla mnie to plus, bo doprawdy nie cierpię, kiedy coś
mi włazi pod paznokcie ;) Czyli opakowanie i zabezpieczenia bardzo
na plus – takie rzeczy się powinno chwalić! W środku mamy sól [
i to nie byle jaką, bo aż z Morza Martwego ] zatopioną w oleju. W
zasadzie w mieszance olejowej, bo w składzie znajdziemy olej z
nasion grejfruta, olej z pestek słonecznika, olej z kiełków
kukurydzy, olej z liści rozmarynu oraz sok z aloesu [ niedziwne,
każdy produkt Equilibrii zawiera ten składnik ]. Przed użyciem
należy dokładnie rozmieszać całość, aby połączyć olejki z
solą.
Skład:
Sodium
Chloride, Vitis Vinifera Seed Oil, Maris Sal, Aloe Barbadensis Leaf
Juice, Helianthus Annuus Seed Oil, Zea Mays Germ Oil, Aesculus
Hippocastanum Seed Extract, Hedera Helix Leaf Extract, Centella
Asiatica Extract, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Menthol, Ascorbyl
palmitate, Lecithin, Tocopherol, Citric Acid.
Działanie,
zapytacie. Dla mnie spektakularne! Zdzierak to niesamowity, warto
zaznaczyć, bo po sesji peelingującej pod prysznicem nie czuję
dłoni od tego tarcia ;) Peeling świetnie się rozprowadza i
rozciera. Warto jednak nabierać na rękę małe porcje, żeby nie
pryskać solą na prawo i lewo. Znakomicie radzi sobie ze wszystkim,
co napotka na swojej drodze – drobne pryszcze, suche skórki itp.
zostają szybko unicestwione ;) Masaż jest bardzo przyjemny, bo
całość pachnie odrobinę mentolowo i rozmarynowo, więc daje
uczucie świeżości. Peeling to naprawdę mocny zawodnik, więc do
wrażliwej skóry nie polecam. Ale dla amatorów mocnego zdzierania
jest genialny! Ja stosuję go również do stóp. Przez to, że scrub
jest na bazie olejowej, przy spłukiwaniu momentalnie czuć głądką
skórę, odpowiednio natłuszczoną i wygładzoną :) Po peelingu
nigdy nie stosuję balsamu do ciała, bo po prostu skóra tego nie
potrzebuje – otulona jest warstwą olejków, co w zupełności
wystarcza. Nie jest to taka nachalna warstwa, jak np. w przypadku
peelingów z Pat&Rub [ choć ja ją lubiłam ], ale na tyle
wyczuwalna i komfortowa, żeby zrezygnować z balsamu :)
Niesamowicie
polubiłam się z tym peelingiem. Zaopatrzyłam się już w kolejne
opakowanie i na pewno będziemy się regularnie spotykac pod
prysznicem na niezapomniane chwile...
Miałyście okazję używać? Nie? Koniecznie to nadróbcie :)
P.S. Ten post miałam w zapasie, więc go wrzucam, żebyście o mnie kompletnie nie zapomniały ;) Niestety teraz mam bardzo dużo na głowie, ale tak to jest, jak się wszystko zostawia na ostatnią chwilę ;) Po 5 września będę już częściej i odpowiem na wszystkie komentarze pod tym i poprzednimi postami! A tymczasem wszystkiego najlepszego z okazji naszego dnia! :*